Thomas Vinterberg: "Polowanie"
Po czternastu latach, odkąd Vinterberg ukazał mechanizmy zamiatania pedofilii pod obrus, postanowił przyjąć perspektywę z przeciwnej strony, ze strony osoby niesłusznie posądzonej o molestowanie dziecka, i dostarczyć bardzo inspirującej do rozmyślań wizji tego, do czego może doprowadzić pogłębiająca się obsesja na punkcie pedofilii, połączona z kultem dziecka we współczesnym społeczeństwie zachodnim (a szczególnie w skandynawskim). Obsesja ta jest zupełnie zrozumiała, ale ważnym jest, by nawet zrozumiała obsesja nie odebrała ludziom rozsądku i roztropności - i o tym właściwie jest ten film. Wyraża swoje niezwykle wartościowe przesłanie w udany sposób mimo paru usterek (zwłaszcza dyrektorka przedszkola wierząca, że dzieci nie kłamią - o rany! - stanowi koszmarny cios dla realizmu; to znaczy domyślam się, że może taka osoba na takim stanowisku gdzieś istnieć, ale chyba chodzi nam o przesłanie uniwersalne, a nie o przesłanie na temat konkretnej sytuacji konkretnej społeczności z kimś tak irracjonalnie głupim). Z artystycznego punktu widzenia Vinterberg zaliczył regres, co jest bardzo ciekawe, skoro punktem wyjścia był obskurny, co najmniej pozornie antyestetyczny styl Dogme. Ta obskurność, ten brutalizm i chłód kinematografii (oraz pustka dźwiękowa) w "Festen" bardzo pasowały jednak do psychologicznie drażniących, traumatycznych historii takich jak tam i tu. A na pewno znacznie bardziej niż te wymuskane, ale nudne zdjęcia i parę strzępów ckliwej muzyki (ale Mikkelsen dobry). Wciąż to dobry obraz, leci na moją listę filmów [niezamierzenie] antynatalistycznych.
6.5/10
Komentarze
Prześlij komentarz