Thomas Bernhard: "Przegrany"
Rozkosznie zimna, przygnębiająca, depresyjna proza. Nikt jak Bernhard nie potrafi przelać na papier nieskończenie zawiłych, abstrakcyjnych problemów przeintelektualizowanych ludzi, zanurzyć w psychicznej odrazie, mroku, wynaturzeniu. Centralnym tematem "Przegranego" jest katastrofalna reakcja duszy artysty na zetknięcie się z prawdziwym geniuszem, o którym wie się, że zawsze będzie poza zasięgiem. Bernhard doskonale ujmuje to uczucie, nieobce chyba nikomu, kto próbował tworzyć - czy to muzykę, czy literaturę, czy malarstwo czy jeszcze coś innego, czy może coś nawet niezwiązanego ze sztuką. Posępne studium rozbicia się wielkich ambicji o skałę geniuszu i prawdziwej wyjątkowości. To jednak tylko centralny problem, a Bernhard porusza tu dziesiątki, jeśli nie setki różnych destrukcyjnych psychicznych konstrukcji. Balansuje pomiędzy bolesnym realizmem a wymyślną przesadą (aczkolwiek dla większości ludzi bodaj wszystkie będą przesadą, a dla niektórych najbardziej wymyślne będą realne - to kwestia tego, jak daleko jest przesunięte czyjeś szaleństwo), zawsze jednak zachowując moc wydźwięku. Bezustannie prowokuje do refleksji, do wydawania sądów, do konfrontacji z totalnym pesymizmem narratora.
W zgranej parze z treścią idzie fascynująca, obmierzła, zimna, ale i intensywna forma. Bardzo specyficzna, depresyjna odmiana strumienia świadomości, nieprzerwany ciąg zdań, zbudowanych na rozkosznym intelektualnym rytmie, wykorzystujących neurotyczne powtórzenia, perwersyjną formalność, psychoanalityczny dobór i wyróżnianie słów i sformułowań i jeszcze dziesiątki innych środków stylistycznych, które ciężko nawet opisać. Świetna literatura, choć zachwyca trochę nie wprost, trochę może zanadto na sucho.
8.0/10
Komentarze
Prześlij komentarz