The Band: "The Band"

1969

Sążnista dawka nieskomplikowanego, ale też nie takiego prostego, przede wszystkim zaś bardzo przyjemnego rocka, czerpiącego całymi haustami z folku i country, a co najważniejsze robiącego to w sposób odpowiednio subtelny. Kanadyjczycy (i Amerykanin czy dwóch) wyduszają z muzycznych korzeni Stanów to co dobre, jednocześnie omijając przaśność, którą zawsze można się pobrudzić, kiedy wyciąga się rękę po country zwłaszcza. Porywające, wciągające i zróżnicowane brzmienie instrumentalne (jak na rocka gitary wyjątkowo pasywne, pozwalające wielokrotnie rozbrzmieć innym instrumentom - każdy członek zespołu ma sporo do powiedzenia, ale szczególnie wiele Garth Hudson, multiinstrumentalista z klasycznym wykształceniem) oraz przekrój niezłych, swojskich wokalów; autentyczny, amerykański klimat historyczny, trochę emocji, parę piosenek od razu wpadających w ucho. A zwłaszcza optymizm, energiczność, tęsknota, ale z uśmiechem na ustach.

Across the Great Divide ma brzmienie mocne i ciepłe, grooviaste, nieco jak hymn, kolektywne; rządzi nim chóralny wokal, bogate tło dęciakowo-fortepianowo-organowe, tłuste dźwięki basu i perkusji. Utwór trochę prosty, ale bardzo przyjemny. Taneczne, wyjątkowo mocno osadzone w korzeniach Rag Mama Rag to jeden z bardziej prostolinijnych utworów na albumie, wciąż jednak bardzo przyjemny; najlepsze w nim jest roztańczone, rzeczywiście mocno ragtime'owe pianino Hudsona oraz wciągający rytm perkusji. Nostalgiczno-historyczne, kojarzące mi się z balladami Neila Younga The Night They Drove Old Dixie Down przynosi proste, ale szczere emocje, prostą, ale ładną melodię, przyjemne gitarzenie i perkusję. Największym mankamentem jest pewna monotonia. Na When You Awake można sobie przesunąć w tło trochę odstający od Manuela i Helma wokal Dicka Danko i skupić na interesującej rozmowie gitary z organami na tle jak zazwyczaj tłustego podkładu basowo-perkusyjnego. Up on Cripple Creek to jeden z dwóch highlightów albumu - groove tego kawałka jest wręcz niesamowity, wszystko tam jest pełne groove'u, podchodzi niemal pod funk; roztańczony beat perkusyjny, kołyszący wokal, klawinet z pedałem wah-wah już żywcem wyjęty z funku, spójność i komplementarność instrumentarium - składa się to na naprawdę świetną piosenkę, ani specjalnie ambitną ni wirtuozerską, ale niebywale przyjemną. Po nim nadciąga drugi highlight, ale w zupełnie innym stylu - Whispering Pines sam tytuł dość dobrze opisuje. To subtelna, wybitnie klimatyczna ballada, której jakość bardziej niż emocjonalny wokal definiują nastrojowe organy i wyrazista linia basowa. W rock'n'rollowym, porywającym, bardzo dobrym Jemima Surrender poza mocnym wokalem warto zwrócić uwagę na pracę Hudsona na klawiszach i zaokrąglone tło dęte. Mocno "korzenne" Rockin' Chair to jeden ze słabszych utworów, ładny i wiejski, ale w porównaniu z resztą brakuje mu trochę energii i pomysłowości wokalnej i instrumentalnej. Look Out Cleveland to przyjemny, chilloutowy kawałek z mocnym basem, perkusją i gitarą i trochę słabszym wokalem (znów Danko). Pełne wyjątkowej energii Jawbone to przede wszystkim ekspresyjny refren, ładna ozdoba fortepianowa prze cały utwór i niezłe solo gitarowe pod koniec. The Unfaithful Servant, podobnie jak Rockin' Chair, jest ładne i nastrojowe, ale trochę brak mu werwy i pomysłów instrumentalnych (mimo po raz kolejny dobrej pracy Hudsona na pianinie) w porównaniu z resztą albumu. W closerze King Harvest (Has Surely Come) podoba mi się swoboda instrumentów, które jakby najmocniej chcą się wyrwać ze schematów i robić co uważają, zwłaszcza gitara i organy dają do pieca; podoba mi się też motyw przewodni.

1969 rok to bez wątpienia jeden z najmocniejszych w historii muzyki. Już w nim samym znajdzie się co najmniej kilkanaście albumów, do których wrócę chętniej niż do The Band by The Band. Ale zapamiętam na zawsze to wyśmienicie pogodne i przyjemne granie, a dwie najlepsze piosenki czasem na pewno odświeżę. Dodam, że przy pierwszym, pobieżnym wysłuchaniu trochę mnie znudził i wydał się solidnym, ale dość zwyczajnym folk rockiem. Powtórzę, że nie jest to niebywale wyrafinowana muzyka, ale naprawdę jest się tu w co wsłuchać i warto to zrobić.


7.0/10

Komentarze