Sydney Pollack: "Jeremiah Johnson"
Nawet urocza, prosta i prostolinijna opowiastka traperska z niezłym Robertem Redfordem, jakby stworzonym do swojej roli. Mimo wszystko największą zaletą filmu jest tło, scenografia, krajobrazy, rekwizyty, krótko mówiąc przyjemne dla oka ukazanie wycinka północnoamerykańskiej kultury, a nie historia. Ta jest w porządku, ale no właśnie - do bólu prostolinijna, wciąga dopiero gdzieś w środku filmu i dość szybko wypuszcza, właściwie po głównym, tragicznym wydarzeniu robi się nieciekawa, w ogóle jest trochę monotonna i trochę rozwleczona. Ale ogląda się całkiem sympatycznie, między innymi dzięki przyjemnej, ciepłej atmosferze - nadaje się zwłaszcza na śnieżny, zimowy wieczór z kuflem gorącej herbaty, kieliszkiem whiskey i szynką z łosia.
6.0/10
Komentarze
Prześlij komentarz