Strykover Slivovitz Premium
Kolejna podróż na tereny, które są mi obce i poza tym jednym strzałem takie pozostaną. Wódki owocowe nieleżakowane w drewnie ekscytują mnie jednak na pewno bardziej niż czyste wódki zbożowe. Śliwki są jednym z najpopularniejszych owoców, z których destyluje się alkohol, co wynika z wysokiej zawartości cukru w tych owocach - któż przynajmniej nie słyszał o śliwowicy. Nie każdy destylat ze śliwek to śliwowica - to jego odmiana, wytwarzana w krajach słowiańskich i okolicach, przede wszystkim na Bałkanach, ze śliwek węgierek. Ja przetestuję śliwowicę polską i żydowską zarazem, produkowaną pod nadzorem Gminy Żydowskiej w Łodzi, mającą certyfikat koszerności.
Leciutko zabarwiona na żółto, słomkowa. Zapach bardzo intensywny, trochę rażący swoją ostrością, ale całkiem przyjemny jak na destylat nieleżakowany w drewnie. Czuć w nim bardzo odległego ducha śliwki, takiego trochę pestkowego, ale nie tylko, bo jest wyraźna nuta słodyczy. Jako osoba z bardzo niewielkim doświadczeniem w kwestii destylatów z owoców chyba nie powiedziałbym od razu, że to destylat ze śliwek, ale wiedziałbym na pewno, że z owoców. Całkiem to ładne, choć dosyć proste i chyba średnio szlachetne. W smaku jest bardzo podobnie - "po prostu alkohol" plus dusza śliwek, objawiająca się bardzo subtelnie. Jak na 72% jest zaskakująco łagodne. Prosty alkohol, ale przyjemny.
Całkiem zgrabna rzecz jak na destylat, który nie leżakował w drewnie, choć trochę takie "można pić, ale można i nie pić". W jego cenie można kupić przyzwoitą whiskey, więc ja bym tam powiedział, że jednak nie pić.
5.5/10
Komentarze
Prześlij komentarz