Stone: Winter Harvest
Wild Belgian Golden Strong Ale / + winogrona Merlot / Sauvignon Blanc & Chardonnay Wine BA / 11,3% / recenzja z 08.08.2016
Swoją znajomość z arcysłynnym amerykańskim browarem Stone, który niedawno otworzył filię w Berlinie (filię browaru, jednostkę warzelniczą, nie tam żaden firmowy pub), rozpocząłem ponad rok temu, wypijając nowofalowego saisona uwarzonego w BrewDogu przez BrewDoga, Stone'a właśnie i jeszcze angielski browar Magic Rock Brewing. Pierwsze piwo uwarzone samodzielnie przez Stone'a na własnym terenie, jakie zrecenzuję, będzie petardą przynajmniej w założeniu. Kupiłem w życiu tylko dwie droższe butelki piwa, a trzy droższe piwa w przeliczeniu na mililitr - wszystkie trzy to spirytualistyczne przygody BrewDoga. Winter Harvest jest więc najdroższym piwem o "piwnej" zawartości alkoholu, jakie wypiję.
Piwo nie tylko cenę ma egzotyczną, ale i koncepcję. Jest to belgijskie złote mocne ale z winogronami leżakowane przez 27 miesięcy w beczkach z amerykańskiego i francuskiego dębu po białym winie ze szczepów Sauvignon Blanc i Chardonnay z Sonoma County w Kalifornii. Craft rzadko leżakuje cokolwiek w beczkach po winie, bardzo rzadko po winie białym, a również bardzo rzadko wsadza w jakiekolwiek beczki belgijskie złote mocne ale.
Piwo zostało uwarzone 28 kwietnia 2012 roku, zabutelkowane 22 grudnia 2014. W całości na słodzie pilzneńskim, z dodatkiem cukru kandyzowanego, chmielone Magnum podczas warzenia i Hallertau w whirlpoolu. Jeśli dobrze rozumiem, to do fermentora wleciały jeszcze winogrona ze szczepu Merlot.
Opakowanie
Genialne. Przepiękna, elegancka, malowana butelka z korkiem firmowym i w dodatku. Lepiej opakowane piwa na mojej dotychczasowej drodze da się policzyć na palcach jednej ręki.
10/10
Barwa
Złote, ale bardzo mocno zmętnione, wpada w bursztyn - bardzo ładne.
4,5/5
Piana
Bardzo obfita i dość gęsta, dużo gorzej z trwałością.
3/5
Zapach
Jest właściwie wszystko - dębowa wanilia, owocowe oblicze estrów belgijskich drożdży i chyba najmocniej reprezentowana strona winna, lekko szampańska - białe winogrona, zielone jabłka, cytryny, gruszki... agrest? Melon? Dodatkowo lekkie nuty wiejskie, żeby nie powiedzieć dzikie - jakiś lambikowy duch zdaje się tu pałętać w tle. Niebotycznie złożony aromat, przywodzi na myśl wiele obrazów, z których tylko część jestem w stanie opisać. Jednocześnie zachowuje sporą dozę elegancji, nie ma tu ni trochę chaosu.
9,5/10
Smak
Bardzo interesujący przebieg - w ustach atakuje sporą winną cierpkością i niemałą kwaśnością (kwaśne jabłka) oraz lambikową dzikością, po przełknięciu szybko wycisza się w stronę nut słodkich (dość czekoladowych w odczuciu nawet), połączonych z lekką, ziołową goryczką i w dalszym ciągu niemałą cierpkością. Wino bardzo mocno nim zawładnęło, może nie powiedziałbym, że to pół wino, a pół piwo, ale tak 1/4 do 1/3 smaku stanowi właśnie białe wino. Wspaniały trunek, niebywale skomplikowany. Alkohol ukryty całkowicie. Bardzo długi, cierpko-kwaskowo-słodkawo-goryczkowy finisz.
9,5/10
Tekstura
Belgijskie, wysokie wysycenie, ale tutaj jakoś pasuje, obniżyłbym je tylko odrobinę.
4,5/5
Fantastyczne piwo, które wymyka się klasyfikacjom. Najbliższe określenie to dzikie belgijskie złote mocne ale. Usatysfakcjonuje fanów lambików i flamandów, fanów barrel ejdżów i ewentualnie fanów niekwaśnych belgijskich ale (jestem każdym z tych fanów). Przy czym chyba w szczególności... fanów lambików. Czy jest warte 155 zł? No zależy. Jest fantastyczne, ale jest trochę piw smaczniejszych i tańszych, nawet jakieś dwadzieścia razy tańszych, więc może i nie bardzo. Ale jest unikalne, trzeba mu to oddać, wybitnie unikalne. Szczerze mówiąc, kupiłbym drugą butelkę do piwnicy, bo mogą się z nim dziać naprawdę niesamowicie ciekawe rzeczy wraz z upływem czasu.
9.0/10
Komentarze
Prześlij komentarz