Stanisław Ignacy Witkiewicz: "Nienasycenie"
Rdzeniem powieści wydaje się to tytułowe, wielopłaszczyznowe Nienasycenie; ono to pod różnymi postaciami trawi wszystkich ważniejszych bohaterów. Jednak rzecz nie idzie o takie nienasycenie, które pierwsze przychodzi do głowy - znane każdemu, fizjologiczne. Ono również odgrywa dużą rolę w powieści, ale zdaje się jedynie marną emanacją, nieudolnym przesączaniem się przez kaleką fizyczność człowieka tego pierwotnego, metafizycznego Nienasycenia, chęci wniknięcia w świat całym sobą, objęcia go, doznania wszystkiego (najlepiej naraz), bycia każdym możliwym człowiekiem, sprawdzenia wszystkich możliwości życia, zatracenia się (za małe słowo) jakiegoś ostatecznego choćby jedyny raz, wniknięcia w drugą osobę całkowicie, „zgwałcenia świata”, może pojęcia kompletnego jego istoty. Główny bohater u progu dorosłości doznaje „przebudzenia”, uświadamia sobie wieloaspektową dziwność świata i swojego istnienia w końcu nie jedynie pojęciowo, a całym sobą, a potem leci już z górki w gąszcz kolejnych „przebudzeń” i „obłędów”. To bardzo filozoficzna, a dokładniej metafizyczna literatura (skupia się na psychologicznym dziale metafizyki, ale są też wątki kosmologiczne i teologiczne). Momentami (zwłaszcza rozmowa Tengiera, Benza i Bazylego) wręcz przypomina tekst stricte filozoficzny, a nie powieść.
Ogromną rolę w opowiadaniu o tym wszystkim ma seks, płciowość, erotyka – ta sfera wydaje się u Witkacego najważniejszą ze wszystkich przyziemnych (czy na pewno sama jest taką?) Może nawet pełni funkcję odbicia metafizyki w namacalnej, widzialnej rzeczywistości; jest wszędobylska i potężniejsza niż cokolwiek innego. Witkiewicz bardzo poetycko wyraża świat obsesji seksualnych, obrazuje dualną siłę seksu (twórczą i niszczycielską, jednoczesne przyciąganie (praktyczne) i odpychanie (teoretyczne), dawanie spełnienia i frustracji), daje świadectwo niewyjaśnionej potęgi metafizycznej i uczuciowej, jaka w nim tkwi. Wszystko w otoczce podskórnego lęku przed kobietami.
Język, jak mi się wydaje, wymaga osobnej analizy, po prostu osobnej książki o nim, pod którą podpisałby się ktoś, kto się na tym zna. Ja napiszę tylko tyle, że ma dwie ogromne zalety. Po pierwsze, jest „rozkoszny” – zabawny, błyskotliwy, z urzekającą autorefleksją, autokrytyką nawet, elastyczny, przy tym rokokowy, kwiecisty; zasób słów Witkacego poraża. Po drugie, to dzięki niemu autor może stworzyć alternatywną rzeczywistość: dzięki bawieniu się pojęciami, nadawaniu prostym słowom nowych, głębokich i złożonych znaczeń (zdobyły mnie szczególnie wszelkie „bydlęce” wariacje – potężną mocą naładował Witkacy tę rodzinę słów), dokładaniu od siebie własnych.
Witkacy musiał być osobą o niewiarygodnej wrażliwości, a że zbiegła się ona z imponującymi inteligencją i talentem literackim, to potrafił przelać ją na papier, wyrazić jej meandry bardzo precyzyjnymi zdaniami, podzielić się nią z każdym, kto zechce przysiąść nad tym arcydziełem. Czy akurat ta wrażliwość jest do pozazdroszczenia – niekoniecznie, bo to piękne, ale jednak im mniej w człowieku bydlęcia, tym więcej męki – ale ta zdolność do wyrażenia tego wszystkiego (i to tak spójnie, tak logicznie wbrew pozorom!) wzbudza zwyczajną zazdrość. Książka jest trudna, bardzo trudna, trzeba się dość mocno wytężać, by za nią nadążyć, natomiast nie jest niezrozumiała (inaczej – jest niezrozumiała tylko na tyle, na ile po prostu musi być, skoro porusza takie tematy, jakie porusza). W żadnym tekście literackim – czy to w beletrystyce, czy w dziełach filozoficznych – nie spotkałem się z takim natężeniem moich spostrzeżeń, myśli, przekonań: zarówno tych, które kiedyś spisałem lub wygłosiłem; tych, które zatrzymały się na etapie myśli, jak i tych, które ledwie „poczułem”. Witkacy w porównaniu z przeciętną był bez wątpienia trochę wariatem i oczywiście nie wszystkie jego jazdy podzielam, ale i o takich czyta się z zaciekawieniem.
„Nienasycenie” jest wyśmienitym przeżyciem intelektualnym, a i od formy ciężko wymagać „więcej”, można ewentualnie wymagać „inaczej”. Nie zostałem natomiast tak maksymalnie usatysfakcjonowany pod kątem wywoływanych emocji i ewentualnie wytwarzanego przez powieść nastroju, stąd taka, a nie najwyższa ocena.
Filozofia, seks, polityka, psychologia, perwersja, sztuka, matematyka, obłęd, etymologia, zbrodnia, metafizyka, metafizyka...
9.5/10
Komentarze
Prześlij komentarz