Solipiwko: Clint
Zbyt rzadko Solipiwko tu gości. Na cztery ich piwa jedno było znakomite, a jedno ocierało się o geniusz, ja ich tymczasem wciąż zaniedbuję. Póki co wymiatają w mocniejszych stylach, teraz sprawdzę ich zdolności w lekkim, żytnim APA, które jest malutkim hołdem dla jednego z lepszych aktorów w historii, Clinta Eastwooda, "męską muzę" Sergio Leone. W składzie całe trio: jęczmień, pszenica i żyto.
Opakowanie
Solipiwko przerzucił się na etykiety z mojego ulubionego materiału. Dziękuję.
8,5/10
Barwa
Dość jasne złoto, całkiem klarowne, w porządku.
3/5
Piana
Umiarkowanie obfita, raczej gęsta, o dobrej trwałości.
3,5/5
Zapach
Przyjemny aromat nowofalowego chmielu nastawiony na słodkie owoce, niekoniecznie cytrusy, raczej gruszkę, mango, brzoskwinię. Ładne, acz amerykański chmiel stać na dużo więcej.
6,5/10
Smak
Mniej barwnie niż w zapachu - chmiel jest dużo mniej owocowy, a dużo bardziej trawiasty, podchodzi nawet pod chmiel tradycyjny, jest też spora, jasna słodowość i solidna, zupełnie trawiasta goryczka. Niezłe piwo, ale bardzo zwykłe, podchodzi pod pilsa. Trawiastość jest zbyt dominująca.
6,5/10
Tekstura
Brakuje gazu, tym bardziej, że nie jest mega pełne smaku.
2,5/5
Solidny wywar, godny jednak raczej podstawowych piw browarów regionalnych za 5 zł niż craftu za 9 zł. Solipiwko póki co albo wypuszcza piwa niesatysfakcjonujące, albo rozwalające. Clinta proponuję sobie podarować. Powiem więcej: jeśli ktoś stara się trzymać samych w miarę sprawdzonych browarów i kontraktowców, to na APA słabsze od Clinta będzie mu ciężko natrafić.
6.0/10
Komentarze
Prześlij komentarz