Sidney Lumet: "Sieć"
Trochę tak, trochę nie. Telewizja to jedno z bardziej odpychających zjawisk w historii ludzkości i ten film pokazuje to w fajny i rozrywkowy sposób, natomiast nie aż tak fajny, żeby to trwało aż dwie godziny, bo po pierwsze przesłanie trochę oczywiste (może nie w 1976 roku, ale dzisiaj nie trzeba już chyba przez dwie godziny mówić o tym, że telewizja to szambo - kto miał zrozumieć, to już chyba zrozumiał), po drugie za dużo tu dosłowności. Scenariusz nie jest też przesadnie wciągający, a już wątek romansu głównego bohatera z niewyobrażalnie irytującą postacią Faye Dunaway jest niewiarygodny, nudny i niepotrzebny. Jakkolwiek nie cierpię telewizji, tak wydaje mi się to też trochę przesadnie histeryczne. Abstrahując od wątku przemysłu telewizyjnego, Lumet jak zwykle zgrabnie ukazuje "amerykański obłęd", szczególnie intensywny w latach 60. i 70., ale chyba zawsze żywy - starcia świrniętych lewaków ze świniowatymi kapitalistami, łatwa do podjudzenia młodzież, sieć układów i zależności, pogoń za karierą i zyskiem, wszystko skąpane we wdzierającej się wszędzie polityce. Co jeszcze - aktorstwo na dość wysokim poziomie, parę i tylko parę momentów ciekawych kinematograficznie. Doprawdy jeden z wielu filmów.
6.0/10
Komentarze
Prześlij komentarz