Shepherd Neame: Bishops Finger
Po długiej, długiej przerwie wpada mi w ręce kolejne na blogu angielskie pale ale i kolejny extra special bitter - o ile dobrze pamiętam, pierwsze w takim stylu piwo (zarówno w tym wąskim, jak i szerokim ujęciu), jakie piłem w życiu. Nie tylko dlatego traktuję je z pewną dozą sentymentu, ale i przez fakt, że był to dzień dość charakterystyczny pod innym względem i przez to już sama etykieta przypomina mi z automatu piękne chwile. Dość wspomnień, czas spróbować piwa z podobno najstarszego browaru w Anglii i porównać je z poprzednikami.
Opakowanie
Ładna, skromnie grawerowana, przezroczysta butelka, bardzo ładna, wyrazista i zapadająca w pamięć etykieta. Dedykowany kapsel.
8,5/10
Barwa
Bardzo, bardzo ładny, ciemnobursztynowy, wpadający w miedź kolor.
4,5/5
Piana
Gęsta, obfita, dość wysoka, zostaje niemal w całości do końca, wspaniale osiadając na szkle.
4,5/5
Zapach
Dominuje karmel, dopiero później, stopniowo rozwija nuty chmielu, ciasta, owoców, nawet w delikatnym stopniu bardzo przyjemnej starości drewna - nie rzuca na kolana od razu, ale ostatecznie bardzo ładny.
8/10
Smak
Skomplikowane; łączy w całkiem zgrabny, choć nie idealny sposób posmaki chmielowe i ciastkową słodycz, goryczka początkowo niemal niezauważalna, po chwili spożycia eksploduje całkiem solidnie; pojawia się element mdłości, ale mimo to bardzo pijalne.
8,5/10
Tekstura
Wysycenie bardzo przyjemne, choć we wspomnianej mdłości zdaje się mieć swój udział tekstura.
4/5
Bardzo dobry, ciekawy, rozwijający się mocno w miarę konsumpcji bitter. Nie genialny jednak - oba ESB, które już tu degustowałem, zrobiły na mnie lepsze wrażenie. Trzeba w każdym razie doznać przynajmniej raz.
7.5/10
Komentarze
Prześlij komentarz