Schroll Bräu: Nankendorfer Landbier

Märzen / 5,2% / recenzja z 20.03.2016

Dalszy ciąg moich niełatwych przygód z małymi frankońskimi browarami. Zbliżam się do końca i cieszę się z tego, bo póki co jest rozczarowująco, bardzo. To piwo przynajmniej po raz pierwszy da mi okazję do zdegustowania na blogu produktu nazwanego przez producenta landbierem. Landbier, przez niektórych mylnie postrzegany jako jakiś osobny styl piwa, to tak naprawdę puste słowo, które niemieckie browary wciskają na etykiety piw, bo ładnie brzmi (landbier to "wiejskie piwo", "lokalne piwo"). Jedynym, co oznacza, to że piwo jest łatwo pijalne i nie za mocno chmielone, i chyba nazywa się tak tylko lagery. Tylko że ta charakterystyka pasuje do prawie wszystkich niemieckich lagerów, więc to zupełne pustosłowie: są landbiery jasne i ciemne, filtrowane i niefiltrowane. W sumie nie wiadomo, czego się spodziewać po danej butelce.

Rodzinny browar restauracyjny Schroll Bräu mieści się w Nankendorfie, wiosce sąsiadującej z Breitenlesau, gdzie z kolei stoi browar Krug, z którego niedawno piłem piwo bożonarodzeniowe (beznadziejne zresztą). Piwa ze Schroll Bräu mają z kolei na etykietach baranka z czerwoną chorągwią, symbol Jezusa Zmartwychwstałego. Może Wielkanoc okaże się smaczniejsza niż Boże Narodzenie (potrawy wielkanocne są w każdym razie dużo smaczniejsze niż wigilijne).

Opakowanie
Bardzo proste, tradycyjne, ani piękne, ani brzydkie. Skoro Golden Monk rozpętał wojnę, to i pewnie znalazłoby się sporo katolików oburzonych, że jak to tak baranek z chorągwią na piwie. Ojojoj. Fajny kapsel trochę wynagradza nudę na etykiecie.
5,5/10

Barwa
Jasny bursztyn. Bardzo ładne, i gaz ulatuje też ładnie.
4,5/5

Piana
Bardzo obfita i rozkosznie gęsta, trwałość dobra.
4/5

Zapach
Spod przyjemnego, słodkiego, karmelowo-biszkoptowego słodu wygląda aldehyd octowy, ale w akceptowalnym wydaniu, z zielonego jabłka przechodzący raczej w jabłko czerwone i drewno cedrowe. Zbyt słodki i owocowy, ale dość przyjemny.
6/10


Smak
W dalszym ciągu trochę za słodkie i zbyt owocowe, ale ciut lepiej niż w zapachu. Po pierwsze aldehyd spuszcza z tonu i robi miejsce bardzo przyjemnej, biszkoptowej słodowości, a po drugie wreszcie pojawia się chmiel, który dostarcza jakiejś tam goryczki (która jest minimalnie kartonowa, ale do przeżycia). Uczciwe piwo, ale nic, czym można by się jarać.
6/10

Tekstura
Wysycenie odrobinę za wysokie.
4,5/5

No i było tak jak z prawie wszystkimi piwami, które przywiozłem z Norymbergi. Solidne, do wypicia dla wypicia, ale nie dla delektowania się; swojskie, ale z pałętającą się gdzieś tam małą wadą, trochę niezgrabne. Aha, i w tym przypadku landbier okazał się bursztynowym lagerem, moim zdaniem zupełnie podchodzącym pod piwo marcowe i tak je sobie zakwalifikuję.


5.5/10

Komentarze