Roman Polański: "Chinatown"
Neo-noir podane na złotej tacy. Nie znaczy to, że doskonałe w każdym calu i genialne, ale właśnie - wybitnie eleganckie, wytworne, dopieszczone kino. Ma dość zawiłą i wciągającą intrygę, ale przy tym wysublimowaną, nie tylko kryminalną, mającą w sobie coś z klasycznego dramatu. Ma niekoniecznie efektowną, trochę schowaną za treścią, ale pełną klasy dyrekcję Polańskiego oraz jak zwykle u tego reżysera - bezbłędnie trafioną muzykę, która tworzy klimat, nie wychodząc przed szereg. Ma Los Angeles i lata 30. ze swoimi uroczymi samochodami i elegancją ubioru. W końcu ma Jacka Nicholsona i Faye Dunaway. O ile ta druga raczej biernie, samą swoją obecnością, swoim charakterystycznym obliczem dodaje wykwintności - bo nic przesadnie ciekawego, jak zwykle, nie gra - o tyle pierwszy jest nieskazitelny, daje wspaniały popis aktorski i ma ogromną zasługę w całościowym efekcie. Pozycja obowiązkowa, ale jednak nie mówiłbym o arcydziele, przy tej całej elegancji żaden aspekt poza ewentualnie Nicholsonem nie jest zwalający z nóg. Szczególnie życzyłbym sobie gęstszego klimatu, dużo bardziej mrocznego, zwłaszcza że Polański potrafi jak mało kto go zbudować.
8.0/10
Komentarze
Prześlij komentarz