Robert Rossen: "Bilardzista"
Świetny w oddawaniu sportowo-hazardowej rywalizacji, z dość mocnym, ascetycznym klimatem zadymionego klubu bilardowego. Oszczędna, ale zadowalająca oprawa audiowizualna, wysmakowany scenariusz, subtelność i klasa w każdym aspekcie od pierwszej do ostatniej sekundy i znakomite aktorstwo tria Newman-Scott-Gleason. Problemem tego filmu jest rozwleczenie - wątek romansu jest kluczowy dla dramatu, ale trochę ospały i daleki od jakości wątku sportowego, no i jego zakończenie jest cokolwiek histeryczne. Kino wielkiej elegancji, ale już prędzej średnie niż wielkie.
6.5/10
Komentarze
Prześlij komentarz