Ridley Scott: "Łowca androidów"
Audiowizualne arcydzieło ze świetną atmosferą i niezłą akcją, oparte na wspaniałym (aczkolwiek nie po mistrzowsku wyeksploatowanym) motywie z literatury science fiction. Scenografia przede wszystkim - ciężko byłoby znaleźć w archiwach kinematografii wiele lepszych i bardziej widowiskowych. Do znanej już u Scotta z trzy lata młodszego "Obcego" doskonałości i wizjonerstwa wykonania futurystycznych rekwizytów (małych i dużych) dochodzi jeszcze po prostu genialna gra oświetleniem i w ogóle cała wizja ponurego, klaustrofobicznego miasta przyszłości, w tym godna zapamiętania gęstość scen zbiorowych. To wszystko połączone z idealnie trafioną muzyką czyni film nieśmiertelnym i przekłada się na chłodną, ale gęstą, ponurą, lecz momentami metafizyczną atmosferę, która to jest atutem numer dwa. Do atmosfery dokłada się również motyw replikantów, w tym solipsystyczny klimat, sprowadzony przez możliwość programowania wspomnień. Problemem jest to, że jest zbyt krótko lub zbyt powierzchownie wykorzystywany na rzecz prostej akcji (skądinąd przyjemnej). Gdyby zręcznie zastąpić jakiś większy kawałek prostej akcji rozgrywką filozoficzną i psychologiczną (a jest z czego czerpać), byłby to zapewne film wybitny. Ma do tego solidne podstawy, włącznie z raczej nie wielkim, ale błyskotliwym aktorstwem odtwórców niemal wszystkich ważniejszych postaci.
8.0/10
Komentarze
Prześlij komentarz