Richard Strauss: "Śmierć i wyzwolenie"
Świetny poemat symfoniczny, w którym bardzo mocno pobrzmiewają echa "Symfonii fantastycznej" Berlioza. Strauss wziął na warsztat bardzo podobną materię - ostatnie chwile życia umierającego wrażliwego człowieka, któremu mówiąc ordynarnie całe życie przelatuje przed oczami; tym razem nie jest to jednak zakochany młodzian, lecz artysta, jest z założenia nieco poważniej i zakończenie jest pozytywne. Podobnie jak Berlioz, Strauss wykazał wielką kreatywność w tworzeniu muzyki jednocześnie narracyjnej, spełniającej założenia programowe, jak i autonomicznej, której narracyjność nie polega na banalnej obrazowości, lecz na dość swobodnym przepływie emocji za pomocą muzyki. Kompozytor posiadł znajomość oddziaływania konkretnych zabiegów muzycznych na ludzkie uczucia wzorowo - wszystkie drobne i większe zabiegi melodyczne, brzmieniowe, dynamiczne, harmoniczne tworzą spójną i bardzo sugestywną całość.
Szczególnie urzekające są tutaj płynne przejścia pomiędzy fragmentami spokojnymi, lirycznymi i - na końcu - wzniośle niebiańskimi, powiązanymi z niejakim rozczuleniem w spojrzeniu na swoje życie i ostatecznie harmonijnym pogodzeniem się z odejściem ze świata, a groźnymi, agresywnymi, głośnymi, z lekka dysonansowymi, symbolizującymi grozę nadchodzącej śmierci i wściekłość z powodu jej nadejścia. Efekt to połączenie barwności i obsesyjnej spójności, zapewne podstawowe walory poematy symfonicznego. Dzieło to nie obezwładnia od początku do końca, niekiedy bywa zbyt zachowawcze, ale jako całość jest świetne, a niektóre punkty, jak złowieszczy motyw zbudowany na dziesięciu dźwiękach i dwóch znakomitych pauzach, czy zaprawdę rozkosznie niebiańskie zakończenie, same ściągają czapki z głów.
Berlioz wszak wygrał ten mały pojedynek.
8.0/10
Komentarze
Prześlij komentarz