RIchard Barrett: "Tract"

1996 / wykonanie: Ian Pace, 2012

Intrygujący utwór fortepianowy łączący bezkompromisową atonalność ze swoistą miękkością i lirycznością dźwięku i atmosfery. Usłyszmy jakiś fragment pobieżnie, bez skupienia, a przypomną nam się sonaty Bouleza; wsłuchajmy się głęboko w całość, a odkryjemy coś Boulezowi niemal przeciwstawnego w atmosferze. Szybkie, pointylistyczne, nerwowe i nieregularne kaskady pojedynczych dźwięków i ciężkich akordów Richard Barrett użył do stworzenia utworu oczywiście dalekiego od klasycznie pojmowanego ciepła czy łagodności, ale o dziwo dalekiego też od agresji i lęku, próbującego zbliżyć się do metafizycznej tajemnicy (czy się to udaje to już inna sprawa, moim zdaniem najwyżej tylko momentami), na swój sposób zamyślonego, nokturnalnie klimatycznego, tajemniczego. Od strony formalnej kluczowe dla takiego efektu – i zresztą chyba najciekawsze tu samo w sobie poza świetlistymi, niemal ptasimi trelami w górnej partii klawiatury w części „the light gleams an instant” – jest przechodzenie pozornie bardzo wyostrzonej, geometrycznej, pointylistycznej muzyki w miękką, zlaną falę dźwięku poprzez zagęszczenie i bliskość granych tonów. Czy bardzo oryginalne, czy bardzo odkrywcze jak na końcówkę XX wieku – no nie, ale bardzo przyjemne i w jakimś stopniu inne.


7.5/10

Komentarze