Port Brewing: Board Meeting

Imperial Brown Ale / + ziarna kakao, kawa / 8,5% / recenzja z 12.11.2014

Trzecie podejście do Port Brewing z Kalifornii. Jak na swoją renomę browar ten póki co mocno mnie zawodzi, ale póki co jeszcze nie na tyle, bym nie dawał kolejnych szans (w przypadku Anchor Brewing w końcu się udało). Dziś piwo o sporym potencjale (choć nie większym niż rozczarowujący stout imperialny starzony w beczkach po bourbonie), imperialne brązowe ale z kawą i ziarnami kakaa, dobra okazja na odkupienie win, a raczej zabłyśnięcie po prostu czymś wybitnym.

Opakowanie
Butelka nie wygląda na aż tak pojemną, jaka w rzeczywistości jest. Jak zwykle w przypadku Port Brewing piękna szata graficzna, jest też firmowy kapsel i trochę przydługa historyjka dość luźno powiązana z piwem.
9/10

Barwa
Bardziej czarne niż brązowe - jak na brown ale trochę za ciemne, ale niekoniecznie jak na imperialne brown ale - piękne. 
5/5

Piana
Wspaniała, gęsta, beżowa, wspaniale wysoka i bardzo, choć nie doskonale trwała. 
4,5/5

Zapach
Cudowny festiwal nut melanoidynowych, do wyboru, do koloru - ciasta i ciastka, mocno przypieczone tosty, orzechy laskowe, świeżo zmielona kawa, ziarna kakaowca, upieczony przed momentem chleb - coś obłędnego, a do tego dochodzą piękne dźgnięcia owocowe - suszone śliwki, daktyle, nawet truskawki - aromat po prostu genialny, idealny. 
10/10

Smak
Nie, w smaku wcale nie zwalnia - wspaniałe uderzenie wszystkiego tego, co było obecne w zapachu ze szczególnym uwzględnieniem kawy i orzechów, a do tego wspaniałe uderzenie czekoladowej, idealnie wyważonej słodyczy, a na finiszu porządna - również idealna - dawka chmielowej konkretnej goryczki w akompaniamencie wyciszających się nut kawowych, orzechowych - coś pięknego, idźmy dalej - piwo genialnie maskuje alkohol, nie czuć go wcale, nie zdziwiłbym się, jakby miało pięć procent; nie do opisania przyjemność, zdradliwie pijalne, genialne, jedno z najlepszych w moim życiu. 
10/10

Tekstura
Wspaniała, aksamitna, z idealnym wysyceniem, bez zarzutu.
5/5

10/10

Nie wystawiłem tak wysokiej oceny od mniej więcej półtora roku. A konkretniej od degustacji Chimay Bleue, które do dziś dzierży pierwsze miejsce. Board Meeting wskakuje na drugie. To wielki dzień. Stany Zjednoczone, które do tej pory mnie nie zachwycały na miarę swojej marki, dziś przebiły wszystko poza jednym belgijskim klasykiem. Jeśli chodzi o same walory smakowo-zapachowo-teksturowe, to Beer Geek Brunch Weasel z Mikkellera nie zostało pobite, ale Board Meeting walczy o drugie miejsce ze wspomnianym Chimay. Wielkie, gigantyczne, genialne piwo, które sprawia, że piwa z Port Brewing pojawią się tu jeszcze wiele, wiele razy mimo średnich początków.


________________________________________


Powtórka 28.07.2017 r.

Czarne z minimalnym prześwitem u nasady, piękna piana. Genialny aromat czekolady, orzechów, ciasta, mocno przypieczonego ciasta, kawy, jeszcze raz orzechów. Takie piękne ciasto czekoladowo-orzechowe, nasączone kawą. W smaku dalej cudownie czekoladowe i orzechowe, bardzo intensywne, czuć że nie jest to stout, a właśnie imperialne brown ale, bo paloności jest względnie mało, a mnóstwo orzechów, orzechów, orzechów. Sporo też kawy no i kakaa. Trochę za dużo gazu. Co tu dużo mówić - solidnie przegiąłem pałę z oceną tego piwa, oceniając je jako drugie najlepsze w moim życiu. Ale nie zmienia to faktu, że jest to znakomity wywar z przykładnie użytymi dodatkami.






9.0/10

Komentarze