Plzeňský Prazdroj: Pilsner Urquell
Był Guinness, był Hoegaarden, ale teraz czas na piwo tak ikoniczne, tak niesamowicie doniosłe historycznie, tak inspirujące, że chyba nakrywające czapką oba tamte razem wzięte. To bowiem nie tylko pierwowzór, ojciec jednego gatunku czy rodziny gatunków, ale jednego z dwóch, nazwijmy to tak roboczo, królestw piw - piw dolnej fermentacji, czyli po prostu lagerów, przeciwstawnych ale'om. Najważniejsze w tym przypadku są jasne lagery, które opanowały i totalnie zdominowały rynek piwa na całym świecie, stanowiąc pewnie teraz 99, a już co najmniej 95% produkcji (zwłaszcza jeśli "piwne oranżady" doń zaliczymy lub wykluczymy ze statystyk). To pierwsze masowo produkowane piwo dolnej fermentacji, a w szczególności pierwszy pilzner, rozpoczęło tę modę i już za to należy mu się uwaga absolutnie każdego, kto się piwem interesuje. Dziś Urquell jest koncerniakiem, podobnie jak Guinness i Hoegaarden, ale obdarzonym wśród piwoszy wciąż dużym szacunkiem (przy jednoczesnym absolutnym braku zachwytów, choć ludzie, którzy pili świeżego Urquella z beczek na miejscu, w zachwyt wpadali).
Opakowanie
Zawsze bardzo mi się podobała butelka Urquella, mimo że w stylu koncernowym. Szczególnie ładnie wygląda firmowe złotko, które oplata szyjkę, ale sama etykieta też jest niczego sobie. Przez blisko dziesięć lat to piwo na rynek polski produkowane było w Polsce, te straszne czasy na szczęście już minęły i możemy napić się pilznera prosto z Pilzna.
8,5/10
Barwa
Czyste złoto, dokładnie po środku między jasnym a ciemnym złotem, do tego idealna klarowność oraz bogato ulatujący gaz i mimo prostoty piwo wygląda bardzo ładnie.
4/5
Piana
Nie jest szalenie obfia, ale przyzwoita, za to jak na jasnego lagera dość gęsta, nawet ładnie osiada na szkle i dość długo się utrzymuje.
3,5/5
Zapach
Dominuje jasna słodowość, przyjemna, bardzo aksamitna, słodka, ale zdecydowana - w roli przyprawy występuje prosty chmiel; kompozycja bardzo prostolinijna, jej atutem jest całkowita czystość i brak wad, ale z czasem bardzo traci na intensywności.
6/10
Smak
Podobnie, ale chmiel znacznie bardziej się udziela - najpierw dostajemy faktycznie typowe uderzenie słodowe w ustach, całkiem przyjemne, ale potem, na finiszu zwłaszcza, górę nad słodem bierze chmiel - surowy, ziołowo-trawiasty, ale bardzo sympatyczny, niosący niewysoką, ale porządną goryczkę - naprawdę smaczne, choć nektarem bogów nie jest.
7/10
Tekstura
Największym mankamentem jest znaczne przegazowanie, które nie pozwala spokojnie potrzymać piwa w ustach.
1,5/5
Solidne to piwo, ale jednak spodziewałem się trochę więcej, chociaż tej siódemki. Guinness i zwłaszcza Hoegaarden to lepsze "elitarne koncerniaki" - Urquell chowa się w panicznym strachu przed wieloma jasnymi lagerami. Spodziewałem się tylko, że problemem będzie za niska goryczka - otóż nie, ona akurat zdała egzamin na przyzwoity stopień. Po prostu wieje od niego trochę nudą.
6.0/10
Komentarze
Prześlij komentarz