Pinta: Ce N'est Pas IPA Ambrèe
Po nieudanym spotkaniu z koźlakiem majowym z Eibau, czas ukoić nerwy trzydziestym pierwszym na blogu piwem Pinty. Ucieszyło mnie niezmiernie, że Pinta postanowiła w tym roku uwarzyć inną wersję Bière de Garde, bo jest to jeden z tych stylów, o które w Polsce bardzo trudno i każdy nowy reprezentant jest mile widziany. Nie jest to też Ce N'est Pas IPA o zmianach kosmetycznych, co można wywnioskować z istotnie odmiennych parametrów.
Opakowanie
Stara, dobra etykieta z pierwotnej wersji, tylko w bursztynowej kolorystyce. Nie zmieniła się też fajnie napisana historyjka z tyłu etykiety. Ze słodów zniknął pale ale, doszedł za to wiedeński, Caramunich i Caraaroma; doszedł też trzeci francuski chmiel, Triskel. Dodatki takie same.
9,5/10
Barwa
Piękny, bursztynowo-miedziany kolor, wręcz rdzawy - pasuje jak ulał do jesieni, bliski ideału.
4,5/5
Piana
Nie imponuje - nie jest obfita ani gęsta, a największym mankamentem okazuje się trwałość - w parę minut pozostaje tylko niezbyt imponujący pierścień.
1/5
Zapach
W łagodnym aromacie belgijska drożdżowość miesza się z akcentami wiejskimi oraz charakterystycznymi, szorstkimi nutami skórki pomarańczowej, a za tło robi przyjemna, nieprzesadzona słodycz karmelu - bardzo orzeźwiający, przyjemny i ciekawy zapach, choć spokojny - w dodatku rozwija się w miarę upływu czasu.
8,5/10
Smak
W smaku jest bardziej spektakularne, skórka pomarańczowa wyczynia bardzo ciekawe rzeczy, piwo wręcz miejscami wydaje się pomarańczowe, ma profil słodko-kwaskowaty, przy czym jest to raczej słodycz soku owocowego niż karmelu - ten ostatni trochę gdzieś przepada, wraca dopiero na zaawansowanym finiszu; jest ta przyjemna niby-agresywność połączenia nut wiejskich i skórki pomarańczowej znana z pierwotnej wersji; finisz jest intensywny, długi i bogaty, ziołowo-przyprawowo-słodowy - świetne piwo, jest jednak za słodkie, żeby stać się wybitnym - słodycz jak słodycz, ale nie ma jej co skontrować, więc przydałaby się trochę mniejsza.
8/10
Tekstura
Za duży gaz, ale jeszcze na przyzwoitym poziomie.
3/5
Jasna wersja trochę bardziej mnie przekonała pod względem smaku, a tutaj jeszcze dodatkowo mamy fatalną pianę i słabszą niż tam teksturę. Być może do koncepcji tego stylu autorstwa Pinty bardziej pasują nieco bardziej wytrawne, jasne słody, bo chyba nie żałują tych dodatków (nie jadłem owoców mirtu, acz miałem okazję pić grappę z sokiem z nich i słodka była nieprzeciętnie, na wikipedii również określa się ich smak jako "korzennosłodki", więc może to przez nie?), które wnoszą sporo słodyczy. Piwo i tak jest dobre, ale z tych dwóch wersji chyba zawsze wybrałbym jasną.
7.0/10
Komentarze
Prześlij komentarz