Pinta: Quatro

Imperial IPA / 8% / 24,7 blg / recenzja z 14.02.2015

Gdy okazało się, że piwo o wysokim ekstrakcie, które Pinta zapowiedziała na koniec zeszłego roku, to tylko kolejne na rynku imperialne IPA, trochę się rozczarowałem - liczyłem na barleywine albo coś belgijskiego. Jak wieść niesie, a zresztą jak łatwo się domyślić po parametrach piwa, nie tak łatwo nazwać je jednak po prostu kolejnym IIPA - 8% alkoholu przy 24,7% ekstraktu i 110 IBU brzmi bardzo potężnie, zwłaszcza że zapewne nie bez powodu załadowane w małą butelkę. Pinta zresztą od początku traktowała je bardzo ekskluzywnie, jak rok starszego Imperatora Bałtyckiego. Czy będzie to piwo jego kalibru? Powątpiewam, ale nadzieja umiera ostatnia.

Opakowanie
Pinta powróciła tym piwem do ładniejszego oblicza swoich etykiet - spójne połączenie dwóch, trzech kolorów z rysunkami abstrakcyjnymi lub symbolicznymi. Piękne, nawet eleganckie opakowanie - a może byłoby takie, gdyby nie... literówka w nazwie piwa. Jak oni mogli to puścić?
9,5/10

Barwa
Piękny, jasnobursztynowy kolor z wyraźnym, dość nietypowym, całkiem ładnym zmętnieniem - mimo wszystko klarowne byłoby trochę ładniejsze. 
4,5/5

Piana
Zmusza mnie do zrewidowania swojego pojęcia gęstości - nie pamiętam, bym kiedykolwiek spotkał się z aż tak gęstą, naprawdę jest magiczna - poza tym bardzo obfita, pięknie oblepia szkło, jedyne zastrzeżenia można mieć do trwałości, która jednak też jest bliska ideału. 
4,5/5

Zapach
Przepiękny aromat, łączący w sobie różne oblicza amerykańskiego chmielu - dominuje chyba taka lekko pikantna przyprawowość, zapowiadająca mocne, ostre piwo, na drugim miejscu mamy rześkie cytrusy, przede wszystkim grejpfruta i mandarynki, które ładnie równoważą te agresywne nuty przyprawowe, w końcu jest i trochę żywicy - mogłoby być w zasadzie idealnie, gdyby nie wkradł się nie za mocny, nieodrzucający, zanikający z czasem, ale jednak wyraźny diacetyl - wielka szkoda, choć i tak bardzo dobry aromat. 
8/10

Smak
Tu diacetylu już nie ma, jest za to cudowna gęstość, słodowa, słodka pełnia i masa chmielu, który dostarcza wysokiej, przyprawowo-żywicznej goryczki - bardzo ciekawie ściera się ze słodową słodyczą, jest przez nią dobrze zbalansowana, acz bynajmniej nie zatarta - piwo bardzo intensywne, ale nie znowu jakoś miażdżąco, jest pyszne, pozostawia bardzo długi, chmielowy finisz, piłem jednak sporo lepszych IIPA. 
8,5/10

Tekstura
W przyjemnej co prawda, oleistej teksturze zabrakło mi jednak wyraźnie wysycenia.
2,5/5

No duży zawód. Piwo pozycjonowane na jakiś majstersztyk, jedno z najlepszych IIPA świata wręcz, crème de la crème, stawiane obok Imperatora, okazuje się po prostu bardzo dobrym piwem - jednym z bardzo, bardzo wielu. Toć nawet Imperium Atakuje, IIPA szeregowe, było lepsze! Warto było uczestniczyć w trochę zabawnych zapisach na piwo i płacić tę sporą jak na krajowy produkt kasę w przypadku Imperatora - tutaj zaś miał miejsce wyraźny przerost formy nad treścią i warto nie było, mimo że bardzo dobry to trunek.


7.5/10

Parę godzin temu minęły dwa lata, odkąd prowadzę tego bloga. Przegapiłem to zupełnie i nie będę przesadzał z podsumowaniami. Liczba zrecenzowanych piw na blogu wynosi obecnie 426 (a w momencie rocznicy wynosiła 425), aczkolwiek przed upływem tych dwóch lat wypiłem jeszcze dwa, więc chyba powinienem liczyć 428 piw wypitych "tutaj" w dwa lata. Dziś ta liczba nie wydaje mi się duża, ale dwa lata temu na pewno wydałaby się ogromna. W drugim roku blogowania wypiłem więc 258 piw, jeśli podkręcę tempo o 28 piw na rok, to za kolejne dwa lata będzie okrągły tysiąc. Będę w to chyba celował.
No i może niech to będzie na tyle. Zamiast tracić czas na nikomu chyba niepotrzebne omawianie statystyk, wolę poświęcić go na opisanie kolejnego piwa. Dodam tylko, że o ile rok temu mogłem mówić o rozwinięciu się na dobre pięknej pasji, o tyle dziś nawet słowo "pasja" wydaje mi się za małe - piwo i cały dokonujący się tu z każdym kolejnym piwem na nowo proces opisywania go, oceniania i robienia zdjęć stały się częścią mnie. Zajęcie to pochłania mnie mocno i wnosi do mojego życia bardzo dużo radości i przyjemności. Jednocześnie ciągle rozwijam swoją wiedzę i umiejętności sensoryczne - z czasem w coraz wolniejszym tempie, ale ciągle. Każde nowe piwo może potencjalnie dostarczyć mi bezcennych, zupełnie nowych wrażeń, spostrzeżeń, wiedzy, odkryć. Jednocześnie jedna z pierwotnych funkcji tego bloga - skatalogowanie najlepszych piw, do których będę wracał - praktycznie upadła. Po dwóch latach wciąż moim ulubionym piwem jest to, którego jeszcze nie piłem i na zmiany się nie zapowiada, a ogrom rozmaitości, jakimi zasypują nas wyrastające jak grzyby po deszczu polskie crafty oraz zagranica, przyprawia o ból głowy. Nawet do tych najlepszych z najlepszych szkoda mi wracać, jeśli w tym czasie mogę poznać coś nowego. Kiedyś postaram się na pewno wypić ponownie, ale to jeszcze nie jest ten dzień.

Tak jak na początku, tak i teraz wciąż prowadzę tego bloga przede wszystkim dla siebie samego, ale w drugim roku zaczęło tu zaglądać trochę ludzi, pojawiły się komentarze (nie sądziłem, że dożyję ;) ), co bardzo mnie cieszy (i trochę zaskakuje - mam świadomość, że mój blog nie jest jednym z tych bardziej porywających) - nawet jeśli ktoś jeno rzuca okiem na nowe wpisy, zdjęcie i ocenę, to jest mi niezmiernie, naprawdę niezmiernie miło. Wasze zdrowie!

Komentarze