Pinta: Ognie Szczęścia

Irish Red Ale / 4,2% / 11,5 blg / recenzja z 29.10.2013

By otrząsnąć się z niesmaku po degustacji Tyskiego, powracam po blisko miesiącu do źródła zaufanego jak żadne inne, czyli Pinty. Piłem dość znaczny czas temu Kilkenny, ale jedyne co pamiętam z tej konsumpcji to to, że się odbyła, więc traktuję Ognie Szczęścia jako moje pierwsze świadome zetknięcie się z Irish Red Ale.

Opakowanie
Etykieta w kanonie Pinty, tu oczywiście agresywnie czerwona. Koncepcja trochę odmienionych etykiet, naklejonych prawie na całym obwodzie butelki, między innymi zalecających odpowiednie szkło, jak widać będzie dotyczyć nie tylko nowych piw; i bardzo dobrze.
9,5/10

Barwa
Przepiękne, głęboko brązowe, pod światłem niebywałe rubinowe prześwity; trochę tylko za ciemne jak na ten styl. 
4,5/5

Piana
Piękna, beżowa, gęsta i dość obfita, osiada na szkle, ale nie utrzymuje się dość długo w całości. 
4/5

Zapach
Dość słaby, sporo karmelu, świeżego chmielu, trochę paloności i słodowości - szkoda, że tak trudno się tego dopatrzeć, chociaż w trakcie konsumpcji trochę się intensyfikuje. 
6,5/10

Smak
Również bardzo delikatne, ale zdecydowanie korzystniejsze - karmel w bardzo przyjemny sposób walczy o prym z nutami palonymi, szalenie udane połączenie słodowej treści z lekko wytrawnym posmakiem; mimo wszystko odrobinę za wodniste, przydałaby się minimalnie większa goryczka i treściwość - tak czy inaczej cudownie pijalne. 
8/10

Tekstura
Wysycenie prawie idealne, ale jednak trochę bym obniżył.
4,5/5

Zdecydowanie dobre piwo, które przez ubogie nieco walory zapachowe zostaje jednak w tyle za prawie wszystkimi wyrobami Pinty. Nie wykluczam jednak, że kiedyś doń powrócę z uwagi na rzadkość stylu.


7.0/10

Komentarze