Pinta: Angielskie Śniadanie
Druga i nie ostatnia Pinta. Po fantastycznym pierwszym wrażeniu poprzeczka zawieszona bardzo wysoko. Była klasyka Stanów, czas na klasykę Anglii.
Opakowanie
Tak jak zawsze w przypadku Pinty - bardzo ładne i maksymalnie bogate merytorycznie. Niebieski kolor niekoniecznie wytłumaczalny, ale nie przeszkadza.
9,5/10
Barwa
Piękny, idealnie bursztynowy kolor.
4,5/5
Piana
Wyjątkowo gęsta, dość wysoka, biało-beżowa; utrzymuje się jakiś czas, potem zostaje już tylko w formie pierścienia i na szkle.
4/5
Zapach
Bardzo przyjemny, typowy dla stylu: na początku dominują owocowe estry, później zaskakująco wypiera je słodowość; o stopień za mało intensywny.
8,5/10
Smak
Atakuje ale’owa ziołowość, a już za chwilę duża goryczka – ta ostatnia trochę za bardzo dominuje, sprawiając że piwo ma za mało do powiedzenia poza nią.
8,5/10
Tekstura
Wysycenie i ogólne odczucie w ustach niedalekie od ideału.
4/5
Świetne piwo, choć półkę-dwie pod Atakiem Chmielu. Mogłoby wiele nauczyć sporo angielskich wyrobów dostępnych w polskich sklepach.
7.5/10
Komentarze
Prześlij komentarz