Pinta: American Barleywine Grand Prix
Barleywine to obok stoutu imperialnego ten styl, którego najbardziej brakuje w katalogu Pinty. To piwo raczej tego nie zmienia - nie jest przede wszystkim do końca piwem Pinty, tylko realizacją receptury zwycięzcy Warszawskiego Konkursu Piw Domowych, Łukasza Kubickiego. Notabene to ciekawe, że za tę realizację odpowiada... browar kontraktowy, którego głównym udziałem w procesie powstawania piwa jest przecież właśnie opracowywanie receptur! Rola Pinty, pomijając marketingową i dystrybucyjną, jest tu więc, no umówmy się, cokolwiek niewielka, a poza tym raczej nie wejdzie to piwo do stałej oferty kontraktowca. No i w końcu - trochę słabawe jest jak na BW. Wciąż ciężko nie być bardzo ciekawym, jak to wyszło, zwłaszcza że opinie bardzo różnorodne. Mój egzemplarz czekał na mnie prawie pół roku.
Opakowanie
Coś w nim jest, ale czegoś też w nim nie ma. Zbyt napaćkane, Pinta najlepiej wychodzi na tonowaniu swoich etykiet. Jak zwykle jednak potężny poziom merytoryczny.
8,5/10
Barwa
Jasny bursztyn, gigantyczne zmętnienie i wyjątkowo brzydkie kawałki osadu, słabo.
1,5/5
Piana
Niezbyt obfita, za to bardzo gęsta i o solidnej trwałości.
3/5
Zapach
Słodki, zaokrąglony - chmiel wchodzi w natychmiastową koalicję ze słodem i w sumie dają feerię aromatów nakierowanych głównie na czerwone owoce i trochę karmelu; jest też wyraźna nuta drewna. Może leciutki zmywacz do paznokci, ale wtapia się. Właściwie bardzo dobry, ale jakoś tak... nawet nie spróbował mnie rozwalić.
8/10
Smak
Lepszy niż zapach, tu naprawdę jest świetnie; bardzo dużo słodu i bardzo dużo chmielu, w kompozycji aromatycznej już dominuje ten pierwszy, przesunęła się z czerwonych owoców w stronę chleba, karmelu, zboża, owoców też jednak trochę zostaje, drewna też i to niemało (zwłaszcza jak na płatki), wchodzą też przyjemne landrynki. Chmiel wkracza na finiszu w postaci bardzo wysokiej, ale i bardzo szlachetnej goryczki, doskonale równoważącej się ze słodową słodyczą.
8,5/10
Tekstura
Baardzo fajne ciało, ale trochę za dużo gazu.
4/5
Trochę batów spadło na to piwo, a ja nie wiem czemu, ale podejrzewam, że leżakowanie bardzo mu służy. Ludzie narzekali bowiem głównie na za duży alkohol i aldehyd octowy - alkohol w moim wyleżakowanym nieco egzemplarzu jest dobrze ukryty, jakieś reminiscencje aldehydu się przewijają, ale w sumie nie ma o czym mówić. Nie jest to barleywine wielkie, ale jest satysfakcjonujące.
7.0/10
Komentarze
Prześlij komentarz