Philip K. Dick: "Czy androidy śnią o elektrycznych owcach?"
Bardzo szacowna fantastyka naukowa. Dick przewyższa znaczną większość swoich kolegów po fachu zarówno na polu treściowym, jak i formalnym. Jeśli chodzi o formę, to nie mamy tu do czynienia z jakimś wielkim, a nawet wybijającym się piórem, ale nie jest to książka napisana przez literackiego amatora lub grafomana, co w przypadku tego gatunku zdarza się bardzo często. Autor wie, co robi, zna swoje możliwości i ograniczenia, nie pozuje na ambitnego, artystycznego prozaika, tylko pisze schludnie, bez cienia pretensjonalności, bez poważniejszego zarzutu i wystarczająco ładnie, by zbudować klimat. Jeśli zaś chodzi o treść, to jest małym majstersztykiem ta niedługa opowieść, będąca w swojej poświacie posępną fantazją na temat świata przyszłości i zagrożeń sztucznej inteligencji, a w swoim rdzeniu powiastką filozoficzną, rozważającą enigmatyczną istotę człowieczeństwa, zakwestionowaną przez hekatombę XX wieku. Dystopia Dicka jest dystopią tylko pozornie, bo w istocie to pesymistyczne spojrzenie na świat i człowieka tu i teraz. Oczywiście nie ma ta książka precyzji pełnoprawnego traktatu filozoficznego, ale jest bardziej stymulująca intelektualnie niż niejeden z nich - już sam pomysł przewodni, androidy, które mogą być nieświadome, że są androidami, dostarcza pretekstu do mrocznych solipsystycznych hipotez i interesujących przemyśleń nad człowieczeństwem. To właśnie w pierwszej kolejności, a dopiero w drugiej szczegółowa wizja przyszłości autora (maszyny, sztuczne zwierzęta, zdewastowana Ziemia), jest zasługą uzyskania mrocznego, minorowego, zimnego, dystopijnego klimatu, który Ridley Scott nie bez powodu przekuł na jeden z najbardziej klimatycznych filmów w historii kina. Last but not least, książkę tę wprost można połknąć, jest diabolicznie wciągająca i przeczytałem ją bardziej jak opowiadanie niż jak powieść. Daleko tu do geniuszu Lema, ale bliżej Dickowi do niego niż do statystycznego pisarza SF.
7.0/10
Komentarze
Prześlij komentarz