Peter Greenaway: "Wyliczanka"
Niebywale malarski film - esencjonalne są tu światło, barwy, rekwizyty, ich rozmieszczenie, zdjęcia, lokacje. I stanowią jego główną siłę, jest wizualnie fascynujący - w dodatku w odmienny sposób niż większość fascynujących wizualnie filmów. Wraz z absurdalnie teatralnymi, niedorzecznymi zachowaniami bohaterów tworzy to alternatywną rzeczywistość Greenawaya, w której wszystko podlega prawom fizyki, ale społecznym i psychologicznym już nie. Niestety inaczej niż w "Kucharzu...", którego reżyser miał nakręcić lada rok, tutaj niezwykle oryginalna forma nie jest wsparta wystarczająco dobrą historią, postaciami i refleksją. Gdy więc początkowy zachwyt zaczyna przebrzmiewać i rodzi się potrzeba oparcia formy na treści, robi się nieco nużąco i tak już zostaje. Film godny uwagi, ale tylko po części.
6.5/10
Komentarze
Prześlij komentarz