Oscar Wilde: "Portret Doriana Greya"
Mała-wielka księga angielskiej dekadencji, podszytej dżentelmeńsko okrzesanym, ale ewidentnym libertynizmem (zapewne i tak mocno ograniczonym przez ówczesną obyczajowość otoczenia autora); krótki, ale momentami pochłaniający traktat o sztuce i zbrodni, pięknie i brzydocie, dobru i złu, młodości i śmierci. Z jednej strony spora teatralność zachowań i wypowiedzi postaci, dodatkowo okraszona elementami fantastycznymi, z drugiej cynizm, morderstwa i rozpuszczanie zwłok kwasem azotowym. Bardzo ciekawe operowanie kontrastami, jakkolwiek niekoniecznie rzucające na kolana. Kilka bezcennych dialogów, szczególnie tych, w których ma swoją rolę lord Henryk, występujący w roli kopalni cytatów (co prawdę powiedziawszy trochę odbiera tej postaci naturalności, ale niektóre kwestie są świetne - na tyle, że parę z nich mimochodem utkwiło mi w pamięci z całą swoją dokładnością). Przesadziłbym jednak, mówiąc, że portret psychologiczny Doriana Graya mnie zafascynował - trochę za mało głębi w tej postaci i trochę za mało realizmu. Bardzo chciałem się też wczuć w mroczną atmosferę dziewiętnastowiecznej Anglii, ale jakimś sposobem klimat mnie jeno smagnął.
7.0/10
Komentarze
Prześlij komentarz