Orson Welles: "Dotyk zła"
Ostatni wielki klasyczny film noir i najprawdopodobniej również ostateczny - to znaczy najlepszy. Ma wszystko. Bardzo dobry, może niezbyt skomplikowany jak na gatunek, ale oryginalny i wciągający scenariusz z błyskotliwymi i żywymi dialogami. Jedną genialną, genialnie zagraną postać (jedna z najlepszych kreacji w historii kina, Welles to król) oraz kilka niezłych i bardzo dobrze zagranych. No i jest absolutnie rozkoszny wizualnie - zdjęcia, światło, praca kamery, montaż są na najwyższym poziomie; są ważniejsze od scenariusza. Są fragmenty, w których nie tylko każda scena, ale każde ujęcie to mistrzostwo; są fragmenty, kiedy kamera tańczy niczym u Felliniego i dostarcza wrażenia, że filmowy świat tętni życiem nawet w miejscach, których nie widzimy (już pierwsza scena tak działa); są fragmenty, kiedy montaż jest jeszcze bardziej wciągający niż rozwój akcji... a światłocień modeluje kryminalną atmosferę niemal nieustannie. Jest trochę lepszych filmów, ale czy dałoby się zrobić coś lepszego w gatunku tak bądź co bądź prostym jak klasyczne noir? Pewnie tak, ale już naprawdę nieznacznie. "Obywatel Kane" mógł być bardziej przełomowy, ale cóż z tego, skoro w XXI wieku "Dotyk zła" urzeka mnie bardziej.
8.5/10
Komentarze
Prześlij komentarz