Oliver Stone: "Pluton"
W miarę udany, chociaż bardzo, bardzo prosty film o wojnie wietnamskiej. Akcja wciąga raczej momentami niż na stałe, wkrada się typowa dla gatunku monotonia, ale ogląda się to dość przyjemnie, w dużej mierze dzięki temu, że jest lepiej niż rzetelnie nakręcony, scenografia też niekiepska. Na poziomie innym niż rozrywkowy obraz ma tylko jedno zadanie: pokazać zło wojny i przy okazji zło tej konkretnej wojny. Albo na odwrót. Cel zawsze szczytny i realizacji warty, aczkolwiek nietrudny do osiągnięcia, jeśli idzie się po linii najmniejszego oporu, a Stone bez wątpienia po niej poszedł: martwi ludzie, zabijanie cywili, kijowy żywot żołnierzy, agresja, walka między swoimi, troszkę umiarkowanie wysublimowanego patosu. No ani jednego oryginalnego środka wyrazu. Jest co prawda konflikt dwóch sierżantów, który w zamyśle miał być chyba symboliczny, ale już te nieoryginalne metody są bardziej przekonujące. Największą wadą jest jednak bezpłciowy główny bohater, zupełnie nieprzekonujący zarówno jako pomysł na postać, jak i kreacja aktorska Charliego Sheena, mogłoby go nie być na ekranie i chyba z filmu zostałoby prawie tyle samo. Dafoe w sumie samotnie próbuje za niego nadrabiać, bo reszta też jest najwyżej solidna.
5.5/10
Komentarze
Prześlij komentarz