Olimp: Hades
Russian Imperial Stout / + kruszone ziarna kakaowca, papryczki chili / 11,1% / 25,2 blg / recenzja z 05.05.2014
Drugą dziesiątkę stoutów imperialnych na blogu rozpoczynam pierwszym polskim przedstawicielem tego stylu, z jakim się stykam. Nie jestem pewien, ale za RISy brał się chyba u nas na razie tylko marnie dostępny poza pubami Artezan - w każdym razie bardzo to rzadki wybór wśród polskich rzemieślników (o reszcie rynku, oczywiście, nie wspominając). Jeszcze bardziej wyjątkowym czyni Hadesa fakt, że ufając doniesieniom producentów, jest to - przynajmniej obecnie - najmocniejsze i najbardziej ekstraktywne polskie piwo. Nie napalam się jednak jakoś niesamowicie, bo jak na razie spośród kilku polskich crafciarzy Olimp pokazał mi zdecydowanie najgorsze oblicze. Cóż, okazja na poprawę wizerunku idealna. W dodatku tym razem piwo uwarzone nie w Krajanie, a w Zodiaku, co czyni Olimp chyba pierwszym w Polsce browarem wędrownym.
Opakowanie
Wyjątkowo udane opakowanie Olimpu. Mroczna, klimatyczna etykieta z dobrze narysowaną postacią Hadesa (choć mając zgadywać, zdecydowanie postawiłbym, że to jednak Ares), zgrabny opis i bardzo dokładnie wyszczególniony skład. A w nim aż osiem różnych słodów plus palony jęczmień, sześć różnych chmieli, mleko w proszku (to akurat tylko w symbolicznej ilości dla ułatwienia procesów warzenia, nie dla smaku), kruszone ziarna kakaowca i ostateczny hit - sześć różnych odmian papryczek chili. Niesamowity przepych. Nie ma firmowego kapsla, ale jest ciekawy patent - zalepienie kapsla i kawałka szyjki czymś, co przypomina lateks bardziej niż lak - pierwszy raz coś takiego spotykam na piwie i daje bardzo dobry efekt, kontrastując z ciemną butelką i etykietą. Byłoby blisko ideału, gdyby butelka nie była potwornie obtarta.
8/10
Barwa
Absolutnie czarne, nieprzeniknione, doskonałe, bez cienia prześwitów.
5/5
Piana
Bardzo obfita, gęsta i pięknie beżowa, zadziwiająco trwała jak na ten styl, choć jednak po kilkunastu minutach pojawiają się dziury na tafli.
4/5
Zapach
Ciekawy, niespodziewanie świeży jak na RISa; bardzo wyczuwalny jest chmiel, można nawet powiedzieć, że początkowo klasyczne aromaty stoutu imperialnego - tutaj dużo paloności i mlecznej czekolady - spycha na dalszy plan; później chmiel odchodzi trochę na bok, a pozostaje czekolada i nuty palone, trochę likierowe - zdecydowanie zbyt delikatny, przyjemny, ale nic ponadto, chociaż pod koniec degustacji trochę się rozwinął.
7/10
Smak
Dużo, dużo lepiej jest w smaku, piwo jest dużo bardziej wyraziste, od razu atakuje nas bardzo intensywna paloność, jednocześnie przełamana przyjemną, czekoladową słodyczą, które to doznania doprowadzają nas do agresywnego, goryczkowo-pikantno-czekoladowego finiszu, w którym dużo udziału mają papryczki chili; pewnym mankamentem jest zbyt wyczuwalny alkohol, ale nie przeszkadza jakoś strasznie; bardzo, bardzo dobre.
8,5/10
Tekstura
Odrobinę zbyt wysokie wysycenie, ale piwo nie jest zbyt gęste, więc ogólnie tekstura bardzo dobra.
4,5/5
No cóż, to pierwsze bardzo dobre piwo z Olimpu, ale czy można powiedzieć, że stanął na wysokości zadania? Z jednej strony warunki do warzenia RISa w Polsce nie są idealne i sam fakt popełnienia udanego piwa w tym stylu - a tego Hadesowi odmówić nie wolno, jest bardzo smaczny i godny uwagi - to już dużo. Z drugiej - od stoutów imperialnych wymaga się najwięcej, co pokazuje fakt, że mimo bardzo wysokiej przecież oceny Hades przebił tylko jeden z dziesięciu poprzednio degustowanych. Z trzeciej jednak strony, wpadały mi na razie w ręce imperiale głównie elitarne nawet jak na ten styl, często niesamowicie drogie - i jednego takiego Olimp przebił. No cóż, mimo wszystko tym piwem kontraktowiec ten przyciągnął na nowo moją uwagę, może nadrobię zaległości z ich piw za jakiś czas.
7.0/10
Komentarze
Prześlij komentarz