Miloš Forman: "Amadeusz"
Całkiem przyjemne kino rozrywkowe, ale zupełnie nic więcej. Na życiorysie dwóch kompozytorów - wypisując i dopisując wiele do obu - twórcy stworzyli sobie trochę efekciarski, artystycznie mierny film, który w teorii miał być interesującym dramatem na temat tragedii geniuszu i tragedii mierności, ale podchodzi do tematu odrobinę zbyt pobieżnie i lekkostrawnie, żeby jakoś bardzo tym zainteresować. Sporo scen jest fajnych, ale niejedną trawi przeciętność dialogów i przesadzone aktorstwo (sceny ze starym Salierim i księdzem są w tej materii wręcz momentami bolesne do oglądania). Dla mnie ten film jest też całkowitą porażką jako rekonstrukcja historyczna epoki Mozarta - stroje i wnętrza są jeszcze niczego sobie (chociaż jakoś przesadnie nie powalają i wydają mi się odrobinę przegięte), natomiast ze skryptu i prawie każdego gestu postaci bije tak okrutnie oczywista współczesność, że nie ma mowy o jakimkolwiek klimacie; to zaprzeczenie "Barry'ego Lyndona" Kubricka. Może to i jednak w pewnym sensie lepiej, bo łatwiej podejrzewać, że film mocno naciąga czy wręcz kreuje fakty historyczne, a tak jest i trzeba o tym wiedzieć. Shaffer i Forman wyrzygali się trochę na grób autentycznej postaci Salieriego, ukazując go jako sfrustrowanego, śmiesznego i paskudnego moralnie człowieka, chociaż nie mieli do tego podstaw historycznych. Może jestem staroświecki, ale średnio mi się to podoba, nawet jeśli ta postać nie żyje od ponad dwustu lat i nawet jeśli istotnie była kompozytorem trzeciej klasy. Lepiej więc, że nie stworzyli zbyt silnego wrażenia autentyczności. Można to obejrzeć, ale znacznie lepiej w tym czasie obejrzeć czy nawet usłyszeć którąś z oper Mozarta.
6.0/10
Komentarze
Prześlij komentarz