Mikkeller: Spontanelderflower

Elderflower Lambic / 7,7% / recenzja z 09.04.2015

Wreszcie biorę pod lupę pierwsze piwo z serii, po której bardzo dużo sobie obiecuję - serii całkiem mocnych, starzonych w dębowych beczkach lambików/kwachów Mikkellera na bazie przeróżnych owoców, kwiatów, a nawet warzyw. Duński browar już wielokrotnie udowodnił umiejętność tworzenia wybitnych dzikusów i ekscytuję się niezwykle - mimo bardzo wysokich cen kupiłem w ciemno sześć różnych, a jak spełnią moje oczekiwania, to kupię i więcej. Na początek lambik na bazie kwiatu dzikiego bzu.

Opakowanie
Wszystkie etykiety w serii są mniej więcej takie same, różnią się tylko kolorystyką i tym, co niesie na nich postać. Dość prosty motyw, ale całkiem przekonujący, zwłaszcza w grupie. Rocznik 2013, goły kapsel.
8/10

Barwa
Złote, lekko zmętnione - kolor jest niezbyt ekscytujący, nadrabia za to bardzo obficie ulatującym gazem, tworzącym świetny słup bąbelków.
3/5

Piana
Przyzwoita - w miarę obfita, gęsta, umiarkowanie trwała. 
2,5/5

Zapach
Totalna dominacja kwaśnych nut bakterii kwasu mlekowego, końskiej derki, do tego trochę akcentów cytrynowych - daleko w tle kryje się słodki akcent, który faktycznie przypomina zapach bzu, mógłby być bardziej nachalny, ale ogólnie znakomity, bezkompromisowy zapach; z butelki wyłaniają się spore ilości dębu, niestety w szkle prawie nieobecne. 
8,5/10

Smak
Kwaśno, ale nie ekstremalnie - jest bardziej cierpko niż kwaśno, zwłaszcza na wczesnym finiszu, na który jakby ktoś wrzucił wywrotkę skórki cytrynowej - wrażenie bliskie ekstremalnego, ale zdecydowanie w przyjemny sposób; do tego jeszcze trochę słodkiej, owocowej kontry i mamy świetne piwo, choć nie genialne, trochę za proste na geniusz, no i bzu praktycznie brak, za to totalnie ukrywa alkohol, nie zdziwiłbym się, gdyby miało 5%. 
8,5/10

Tekstura
Wysokie, pasujące do lambika nagazowanie, ale odrobinę jednak za duże.
4,5/5

Mój entuzjazm został trochę ostudzony - to bardzo dobry lambik, ale no na pewno niewart takiej wysokiej ceny. Dodatek dzikiego bzu też z lekka homeopatyczny. Mam nadzieję, że jedno i drugie rozczarowanie wynikło właśnie z nieśmiałego charakteru dzikiego bzu i pozostałe lambiki z tej serii będą i lepsze, i bardziej ukierunkowane na owoce, które do nich dodano, bo inaczej to nie będą najlepiej wydane pieniądze w moim życiu.


7.5/10

Komentarze