Mikkeller: George (Bourbon Barrel Aged)
Po kolejnej mało przyjemnej przygodzie z browarem z Eibau czas ukoić nerwy czymś potencjalnie wielkim. Stout imperialny z Mikkellera - to hasło mówi w sumie samo za siebie, a dodajmy jeszcze końcówkę "leżakowany w beczkach po bourbonie" i ogromne oczekiwania stają się chyba oczywistością. Nie mówiąc już o tym, że inny stout imperialny od Duńczyków pozostaje od września najlepszym w smaku i aromacie piwem, jakie w życiu spotkałem. Poprzeczka zawieszona bardzo wysoko i nie liczę oczywiście, że to piwo jej dosięgnie (bo przeskoczyć się chyba nie da), ale jak się trochę zbliży, to będzie pięknie. Cena jest, nawiasem mówiąc, około dwa razy wyższa od wspomnianego numeru jeden, ale zapewne to wynik tych beczek po bourbonie. Można by za to kupić gdzieś dwanaście razy większą ilość Ataku Chmielu, Porteru Warmińskiego, Szczuna czy jakiegoś innego wybitnego krajowego piwa. Mam je już od paru miesięcy, ale w obliczu takiej zawartości alkoholu raczej się specjalnie nie zmieniło przez ten czas.
Opakowanie
Ładna, wyrazista etykieta, choć na pewno nie mistrzostwo świata. Jak zwykle nic ciekawego o piwie się nie dowiemy, trochę nie lubię, jak browary w ten sposób działają - trunek i tak obroni się lub nie obroni zawartością butelki, ale choćby dwa zdania, bardzo merytoryczne czy bardzo abstrakcyjne, nadałyby mu trochę indywidualności, sprawiły, że łatwiej byłoby je sobie kiedyś przypomnieć.
8/10
Barwa
Jego czerń jest aż przerażająca, nie wiem, czy kiedykolwiek widziałem piwo aż tak ciemne - widać to szczególnie przy nalewaniu, kiedy struga płynu jest czarna, nie jak zwykle nawet w bardzo ciemnych piwach brązowa - w szkle nie ma już mowy o jakimkolwiek kolorze poza czernią.
5/5
Piana
Jak na styl i moc niezła, nalewa się w miarę obfita, ekstremalnie gęsta i o pięknej, bardzo ciemnej barwie - trwałość niestety nie jest już taka dobra, dość szybko pozostajemy z porządnym pierścieniem, po dłuższym czasie znika i on.
3,5/5
Zapach
Dominują zintensyfikowane nuty kawowe i kakaowe - ale nie czekoladowe, po prostu ziarna kakaa - zapach w ogóle taki ziarnowy, jakby wąchało się przed sekundą zmieloną kawę i kakao; poza tym smagnięcia owocowe (wiśnie) i kwiatowe (lawenda), balans melanoidynową, ciastową słodyczą - genialny zapach.
9,5/10
Smak
Niebywale intensywny, ciemnosłodowy cios prosto między oczy, tak bogaty, że ciężko zacząć opisywanie poszczególnych smaków; w dalszym ciągu mnóstwo kawy i kakaa, przede wszystkim kawy, spora kwaskowatość, bardzo, bardzo gorzka czekolada; dość wysoka goryczka, poziom kawowości w tym piwie jest tak wysoki, że można odnieść wrażenie, że jest to goryczka kawowa z udziałem ziołowej; w ustach jeszcze jest całkiem słodko, finisz natomiast całkiem wytrawny - wyśmienite piwo, potężne, ale jeszcze nie genialne, smak minimalnie za tą potęgą nie nadąża, można mu zarzucić szczyptę ociężałości.
9/10
Tekstura
Genialna - niezwykle przyjemnie gęste z idealną, umiarkowaną dawką wysycenia.
5/5
Jeśli przy takiej ocenie czuję niedosyt, to chyba znaczy, że za bardzo się na to piwo napaliłem. Z drugiej strony miałem solidne podstawy, a w obliczu ceny niedosyt jest uzasadniony. Piwo co ciekawe bardzo podobne do Beer Geek Brunch Weasel, ale w jakiś sposób jednak znacznie gorzej wypada. No i ważna rzecz - zupełnie nie natrafiłem na nuty, które zdradziłyby leżakowanie w beczkach po bourbonie. Tym samym - mimo wybitnie wysokiej oceny - nie polecam (o ile w ogóle jeszcze gdzieś można je kupić), lepiej nabyć dwa Beer Geeki za tę kwotę - podobny profil, a jednak dużo lepsze. Albo wspomnianą dwanaście razy większą ilość (czyli około ośmiu butelek) Porteru Warmińskiego, też lepszy!
8.5/10
Komentarze
Prześlij komentarz