Michelangelo Antonioni: "Czerwona pustynia"
Ostatni z czterech filmów Antonioniego na temat blokad, nieporozumień i zgrzytów w ludzkiej uczuciowości to w gruncie rzeczy bardzo zgrabny szkic psychologiczny osoby ogarniętej pozornie znośną, a w istocie potworną chorobą nadwrażliwości. Szkic, impresja - bo reżyser nie opowiada ściśle, kładzie raczej szerokie plamy psychologiczne, nie zazębiające się, lecz nachodzące na siebie w różnym stopniu i na różne sposoby. Efekt jest jednak zaskakująco spójny, a może i nie zaskakująco - ten osobliwy rozstrój psychiczny prosi się w pewnym stopniu o rozstrojone narracyjnie zobrazowanie. Do sukcesu potężnie przykłada się znakomita, eteryczno-histeryczna rola Moniki Vitti, co jednak w "Czerwonej pustyni" przyciąga najmocniej, to: po pierwsze świetny eksperyment kolorystyczny - Antonioni bawi się kolorami, rzuca je na szare, industrialne tło i używa jako medium emocjonalnego, a jednocześnie tworzy w ten sposób film bardzo pociągający wizualnie, również dzięki przemyślanym kadrom. Po drugie zaś enigmatyczna i eteryczna, monstrualnie chłodna atmosfera, będąca wynikiem skąpania całego (poza sceną snu) filmu w mgle, pełnym zachmurzeniu i przede wszystkim krajobrazie fabryk, maszyn, statków przemysłowych, nieprzyjaznych przestrzeni, metalu. Mimo sporych zalet nie potrafi jednak ten film przekroczyć pewnego poziomu, nie pierwszy raz u Antonioniego.
7.0/10
Komentarze
Prześlij komentarz