Mad Driver: Cherry Sour

Bezalkoholowe Cherry Sour Ale / <0,5% / 9 blg / do 06.01.2019 r. / recenzja z 02.10.2018

Tak się zdarzyło, że przez najbliższe kilka tygodni nie powinienem spożywać alkoholu z przyczyn farmakologicznych. Postanowiłem nie załamywać się tym, lecz wykorzystać ten czas na przetestowanie wybitnie ważnego, a wciąż (mimo pozytywnych zmian) zaniedbywanego segmentu piwowarstwa - piw bezalkoholowych i niskoalkoholowych. Ostatnio sporo jeżdżę autem, więc przyda się ten test nawet mnie samemu na przyszłość. Do dziś standard w segmencie wyznacza dla mnie 1 na 100 Kormorana, w gruncie rzeczy jedno ze ŚCIŚLE najważniejszych piw w historii polskiego piwowarstwa rzemieślniczego, a może nawet światowego. Zobaczymy, czy po ponad dwóch latach od pojawienia się go na rynku urosła sensowna konkurencja.

Prawdopodobnie sensowną konkurencją jest projekt Mad Driver kontraktowego Browaru Studio (nawiasem mówiąc Browar Studio nie robi nic poza projektem Mad Driver, więc nie do końca rozumiem to namotanie spółek i nazw), zajmujący się wyłącznie piwami bezalkoholowymi i niskoalkoholowymi. Na początek ich najbardziej wyróżniające się na rynku piwo, jeśli nie jakością, to koncepcją - bezalkoholowy wiśniowy kwas z płatkami owsianymi i pszenicą w zasypie.

Odniesienia do świata filmu zawsze fajne, ale etykiety nie są mocną stroną Mad Drivera, więc może to pomińmy. W barwie taka czerwień z odcieniem brązu, nie małpuje krieka idealnia, ale całkiem nieźle. Piana przyzwoita. Zapach to połączenie znanej ze zwyczajnych piw bezalkoholowych trochę mdłej słodyczy cukrów resztkowych z dość delikatnym aromatem wiśni. Liczyłbym na dużo intensywniejszą wiśniowość, ale jest całkiem miły. W smaku jest dużo fajniej, wiśnie są dalej łagodne, ale już wyraźne, pojawia się delikatna kwaskowość, ma sporo ciała i jest w punkt nagazowane. Pije się lekko i przyjemnie jak odessaną z tony cukru wiśniową oranżadę.

Fajne piwo - nie udaje że nie jest bezalkoholowe, ale jest w nim jakiś duch, a właściwie duszek prawdziwego wiśniowego kwasa. Trochę dziwi mnie i smuci, że i wiśniowość, i kwaśność są tak powściągnięte - gdyby je podkręcić, pomnożyć nawet nie przez dwa, a przez trzy, to mogłoby to być piwo na poziomie 1 na 100. Zdecydowanie nie jest nim, ale wciąż jest to coś smacznego, coś w pewnym nie za wielkim stopniu przypominającego pełnoprawne piwo, no i prawdopodobnie jedyny bezalkoholowy kwas na polskim rynku, więc wartościowa rzecz. Chociaż coś czuję, że bardzo rzadko odmieniałbym sobie nim bezalkoholowe życie w przerwach pomiędzy kolejnymi 1 na 100, różnica w jakości i piwności jest spora.


6.0/10

Komentarze