Macallan Amber
Tak mi się losowania ułożyły, że dopiero trzeci raz w roku i pierwszy od lutego podchodzę do szkockiej whisky, czyli najważniejszego alkoholu na blogu. Destylarnia Macallan to jeden z reprezentantów Speyside, whisky ciesząca się opinią trunku o wysokiej jakości, ale też mimo wszystko przedrożonego i zadzierającego nos nieco za wysoko. Rzeczywiście, nie pamiętam wprawdzie dokładnej ceny tej butelki, ale była rażąco wysoka jak na niewiekowaną whisky. Jeśli więc nie będzie bardzo smaczna, to trochę mnie Macallan do siebie zrazi.
Bursztyn raczej jasny, właściwie mogłaby się nazywać "Gold". Zapach odrobinę niemrawy, bardzo łagodny - siano, pomarańcze, ziemia, trochę obiecywanych kwiatów, słodkawe jabłka. Gdy się na nim skupić, ujawnia sporo niuansów, ale nie mogłem się oprzeć wrażeniu, że jest co nieco matowy. Z czasem się jednak otwiera i do wspomnianych doznań dochodzi przepiękny opalany dąb. W smaku jest już bardziej otwarta od samego początku - uderza bardzo przyjemną słodową słodyczą o proweniencji nieco czekoladowej i pomarańczowej, nieco karmelowej, nieco cukrowej, nieco jabłkowej. W każdym razie jest słodko (choć nie bez kontry), i bardzo łagodnie, prawie w ogóle nie pali. Na finiszu powraca bardzo fajne sianko, kwiaty, ziemistość i dochodzi nuta bardzo zbliżona do smaku cygara.
Zaczynało się dość nieśmiało, ale szybko okazało się, że to bardzo interesująca whisky, wybitnie przyjemna i... bardzo pijalna. Łączy niecodzienną jak na destylat łagodność z intensywnymi doznaniami. Super sprawa, brakuje jej może jakiejś bożej iskry do wyższej oceny, ale snobistyczny Macallan naprawdę podbił moje serce.
8.5/10
Komentarze
Prześlij komentarz