Lvivska Pivovarnya: Lvivske Svitle

International Pale Lager / 4,5% / 10,7 blg / recenzja z 08.12.2015

Dzięki niezwykłej uprzejmości kolegi (dzięki, Bartku!), mam okazję spróbować dwóch piw uwarzonych we Lwowie. Będą to prawdopodobnie dwa korpolagery, ale i tak cieszę się, że dodam sobie to miasto do statystyk. No i w ogóle dodam sobie Ukrainę - nie miałem do tej pory ochoty rzucać się na dostępne u nas Obolonie (nie wiem nawet, czy są aby jeszcze dostępne, sięgnąłem po jednego lata temu i do tej pory jest to jedyne piwo z Ukrainy, jakie piłem) i ponad sześćset piw musiałem zrecenzować, żeby w końcu opisać coś zza wschodniej granicy. Lvivske Svitle to lekki jasny lager z browaru założonego podobno przez mnichów w 1715 roku, który w wieku XIX był jednym z trzech największych w Austro-Węgrach (informacje Carlsberga, brałbym je z przymrużonym okiem). W 1999 dostał się w łapy Carlsberga. 

Opakowanie
Fatalnie archaiczna etykieta, kolorystyką i szablonem przywodząca na myśl piwa z dyskontów. Merytorycznie nie sposób ocenić, bo jeszcze nie posiadłem znajomości odczytywania cyrylicy, a nie ma tu ani jednego słowa w innym alfabecie. Polepsza natomiast sprawę całkiem ładny kapsel i mała grawerka.
4/10

Barwa
Stuprocentowo klarowne, jasne złoto; w porządku.
3/5

Piana
Obfita, niezbyt gęsta, acz przyzwoicie; nie utrzymuje się za długo na całej powierzchni, wkrótce spada do zera.
2/5

Zapach
Zaskakująco intensywny jak na styl, zdecydowanie ukierunkowany na słód i to całkiem ładny, może tak minimalnie kartonowy, ale to na granicy sugestii; do tego szczypta raczej zwietrzałego chmielu gdzieś w tle. Czysty, tylko trochę za słodki, nudny, ale całkiem w porządku, przynajmniej najpierw, z czasem coraz bardziej się "starzeje".
4,5/10

Smak
Poza uderzeniem metalem, które na szczęście bardzo szybko się wyciszyło i pozwoliło cieszyć się nawet niezłymi, mącznymi, jasnosłodowymi nutami finiszu, połączonymi z symboliczną goryczką, jest to naprawdę niezłe piwo. Odczucie słodowości jest w miarę przyjemne, może za słodkie, ale nieporównywalnie lepsze od typowego dla eurolagerów - właściwie byłoby obraźliwe nazwać to piwo eurolagerem, bardziej podpada pod (średnio udanego) monachijskiego hellesa, no solidne jest naprawdę, choć na pewno nic więcej niż solidne.
5,5/10

Tekstura
Przykłada rękę do sukcesu - idealne, wyważone wysycenie.
5/5

O, a tego się nie spodziewałem. Jeśli to w ogóle jest korpolager, to chyba najlepszy, jakiego piłem - ale raczej nie powinno się go tak nazywać, jest zbyt pełny smaku i to tego normalnego, uczciwie słodowego, nie jakiejś ściery czy kartonu. Naprawdę przyzwoite piwo, oczywiście nie do powtórzenia, ale gdyby czymś takim zastąpić u nas w knajpach Żywce (te zwykłe), Tyskie i inne pomyje, to byłaby Polska zdecydowanie lepszym miejscem.


5.0/10

Komentarze