Ludwig van Beethoven: XIV sonata fortepianowa "Księżycowa"

1801 / Op. 27 No. 2 / wykonanie: Emil Gilels, 1981

Sonata księżycowa jest trochę skrzywdzona swoją popularnością, podobnie zresztą jak piąta i dziewiąta symfonia Beethovena. Jej pierwsza część, przez to że wykorzystywana była zbyt często, może się dzisiaj zdawać oczywista czy wręcz banalna, podczas gdy niewiele rzeczy stoi równie daleko od banału i oczywistości. Cała sonata to dużo ważniejsze dzieło niż się niektórym wydaje, a przynajmniej moim zdaniem, bo to tutaj nastąpił największy romantyczny skok Beethovena. Jasne, być może nie formalnie, być może jeśli rozebrać to na części pierwsze to ciągle wyjdzie nam klasycyzm, ale jeśli chodzi o wyraz emocjonalny, to chyba nikt nie może mieć wątpliwości. Pierwsza i trzecia część to jednoznaczna zapowiedź romantyzmu z obu biegunów - melancholijnego, smutnego, zamyślonego i burzliwego, gorącego, neurotycznego.

Adagio sostenuto jest fragmentem muzyki równie często zgrywanym, co genialnym (rzadko tak jest, zazwyczaj właśnie w przypadku Beethovena). Obsesyjnie spowolniony rytm i rozrzedzona faktura, delikatność i subtelność w pokrywaniu pięciolinii dźwiękami, fantastyczne wyczucie równowagi między akcentami siły a krajobrazem delikatności, wybitne i złożone operowanie harmonią, w ogóle to błyskotliwe zaburzenie granicy między melodią a akompaniamentem - te formalne majstersztyki prowadzą do powstania muzyki nieskończenie klimatycznej, przeszywająco smutnej, zatrzymującej chwilę, hipnotyzującej, po prostu poruszającej. Niewiele osób zdaje sobie sprawę, że na tej części znakomita muzyka się w tym dziele nie kończy. Po faktycznie dość bagatelnym, chociaż bardzo ładnym Allegretto nadchodzi miażdżący finał, romantyczna burza szybkich, nieregularnych rytmów, neurotycznych melodycznych kaskad i szokujących, dysonansowych akordów. Porywające to bardzo do intensywnego odczuwania, niemal zmuszające, a jednocześnie przez zagęszczenie dźwięków dające efekt bardzo kuszący wręcz na poziomie sonorycznym.

Oczywiście daleko tej sonacie do geniuszu i wyrafinowania formalnego oraz gigantyzmu uczuć, jakie Beethoven osiągnął w swojej dojrzałej twórczości, tym niemniej jest to dzieło ekscytujące, a pierwsza część walorami transcendentnymi wcale aż tak bardzo nie odstaje od późniejszych dzieł. Wspaniały kwadrans.


9.0/10

Komentarze