Ludwig van Beethoven: XIII sonata fortepianowa

1801 / Op. 27 No. 1 / wykonanie: Emil Gilels, 1981

Chyba nic lepszego Beethoven przed tą sonatą nie stworzył. Intensywność emocjonalna jego muzyki bywała już wcześniej równie wysoka, ale głębia i smukłość nigdy. Cały utwór wydaje się mieć bardzo przemyślaną konstrukcję emocjonalną, co czyni go czymś nieco większym niż suma jego świetnych skądinąd części. Andante rozsiewa rozkoszną, ale nie hedonistyczną sielankę; druga część to świetna miniaturowa dramaturgia, oparta na radykalnych zmianach dynamicznych. Mistrzostwo nadchodzi w części trzeciej, bardzo powolnej, proto-impresjonistycznej, onirycznej, ze szczyptą sentymentu, nieskończenie klimatycznej, nokturnalnej. Beethoven rozluźnił rytm jak na epokę klasycyzmu wyjątkowo śmiało, co w połączeniu z wolnym tempem daje efekt zatrzymujący chwilę, zaś arcysubtelne klimaksy emocjonalne, budowane za pomocą znakomitego wyczucia melodycznego i wykorzystania kontrastów w wysokości tonów, to romantyzm o głębi rzadko spotykanej. Czwarta i finalna część jest najbardziej spektakularna formalnie, melodycznie i harmonicznie wirtuozerska. Pięknie słyszeć, jak rodzi się ten wielki Beethoven.


8.0/10

Komentarze