Lost Abbey: Ten Commandments

Wild Belgian Dark Strong Ale / 10% / recenzja z 28.10.2017

Nigdy dosyć Lost Abbey, zwłaszcza odkąd ostatnio ich piwo weszło do mojego życiowego top 3. Dziś piwo zapowiadające się fascynująco: zdziczałe za pomocą brettów belgijskie ciemne mocne ale.

Opakowanie
Jak zwykle spektakularne, w sumie nawet jedno z najlepszych tego browaru, wspaniałe.
10/10

Barwa
Nieprzejrzyste, bo chyba bardzo mętne, ale nie jest czarne, jest ciemnobrązowe.
3,5/5


Piana
Umiarkowanie obfita, lekko przyciemniona, dość szybko się redukuje.
3,5/5

Zapach
Bardzo złożony, ciekawy i ładny - marcepan, mleczna czekolada, cynamon, szlachetny, typowo belgijski alkohol, belgijskie fenole. W tle pobrzmiewają bretty i kwaskowatość, ale nawet nie w każdym niuchnięciu.
9/10

Smak
Bretty wniosły aż podejrzanie mało - w sumie tylko taka charakterystyczna cierpkość-wytrawność na finiszu. Poza tym to natomiast pyszne belgijskie mocne ale, podobne mocno do Pannepota, z dużą rolą migdałów, mlecznej czekolady, wiórków kokosowych, strasznie fajnego słodko-likierowego alkoholu, ciemnych owoców.
8,5/10

Tekstura
Trochę za dużo gazu. Jak to w belgach.
4/5

Moim zdaniem trochę lepsze niż podstawka Pannepota, ogólnie piwa dość znacząco podobne. Bardzo, ale to bardzo chciałbym je zobaczyć w beczkach po czymś.


8.0/10

Komentarze