Lindemans: Kriek Cuvée René
Są takie piwa, których się nie kupuje. Nie dlatego jednak, że są zbyt kiepskie (choć takie istnieją) ani dlatego, że są za drogie (i takie również można spotkać). Tych, o których mówię, się nie kupuje - bo je się po prostu dostaje. Za darmo. To oczywiście nie takie proste - trzeba mieć najpierw kogoś, kto nam je wręczy. I to już jest wyższa szkoła jazdy, bo ktoś taki to się trafia... praktycznie się nie trafia. A mi się jednak jakimś cudem udało i dlatego dzisiaj mogę degustować szampańską edycję krieka od słynnego Lindemans.
Opakowanie
Szampańska butelka z korkiem i wspaniałą etykietą. Po prostu nieskończona elegancja, która sprawia, że jeszcze przed degustacją mamy świadomość jej wyjątkowości.
10/10
Barwa
Czerwony, krwisty kolor, bardzo mętne, widoczne kawałki drożdży, obłędnie musuje; genialne.
5/5
Piana
Tworzy się wysoka i pięknie różowa, ale niestety błyskawicznie redukuje, pozostaje jedynie piekielnie dynamicznie ulatujący gaz, który tworzy stale jej resztki.
1,5/5
Zapach
Kwaśny, winny, lekko (zbyt lekko) wiśniowy aromat, dominuje charakter lambika; ładny i bardzo intensywny.
8,5/10
Smak
Niebywale cierpkie, kwaśne, wykręca kubki smakowe; bardzo dostojne, skojarzenia ze szlachetnymi winami musującymi są aż nazbyt oczywiste - kwaśność jednak trochę za bardzo przykrywa pozostałe doznania i obniża pijalność.
8,5/10
Tekstura
Choć obłędnie wysycone, w ustach zachowuje się bardzo dobrze, tekstura w zasadzie bez zarzutu.
5/5
Bardzo dobry kriek, z jednej strony dobry wzór stylu, z drugiej pełen szlachetności, którą zapowiada butelka, traci jedynie dużo na pianie. Dziwaczny świat fermentacji spontanicznej nie ma chyba większych szans w rywalizacji z klasycznym ujęciem piwa, ale trzeba się z nim co najmniej zapoznać i warto robić to na tak wykwintnych przykładach jak ten.
7.5/10
Komentarze
Prześlij komentarz