Lindemans: Gueuze Cuvée René

Gueuze / 5,5% / recenzja z 31.10.2013

To dla mnie szokujące spostrzeżenie, ale archiwum nie kłamie: przez trzy i pół miesiąca nie wypiłem żadnego piwa z Belgii. Co więcej, ostatnio z tego kraju degustowałem standardowe Gueuze z Lindemans, a na dzisiejszy dzień zaplanowałem opisanie niejako wersji premium tego trunku. Owo Cuvée René to pierwszy lambik, którego piłem w życiu, w bardzo wczesnym etapie swojej przygody z piwem. Był to bez wątpienia największy szok, jakiego w jej trakcie doznałem. Teraz, gdy już niejednego lambika mam za sobą, zacieram ręce na myśl o tej butelce.

Opakowanie 
Piękna, szampańska butelka z szampańską etykietą i korkiem, tak samo jak w przypadku krieka z tej edycji. Czysta elegancja, choć kriek przez kolorystykę robił trochę potężniejsze wrażenie. 
9,5/10

Barwa
Złote, bardzo mocno zmętnione, niebywale agresywnie ulatujący gaz, sporo mało ciekawie wyglądających kawałeczków drożdży; ogólnie jednak bardzo korzystne. 
4/5 

Piana 
Niemal natychmiast redukuje się do minimalnych pozostałości. 
0,5/5 

Zapach 
Bardzo kwaśny, wiejski - po prostu klasyka stylu, można się co najwyżej doczepić nieco do intensywności. 
9/10 

Smak  
Odziwo dość ułożone, kwaśność oczywiście dominuje, ale nie jest przesadna; ma to swoje zalety, ale i wadę, bo pod spodem brakuje piwu trochę ciała. 
8,5/10 

Tekstura 
Ogromnie nagazowane, chociaż da się przeżyć.
2/5

Zdecydowanie lepsze, prawdziwsze gueuze od wersji standardowej, po prostu zgodne ze stylem. Chociaż nie jest dla mnie już tak ekstremalne, dla początkującego być musi, w związku z czym nie polecam tego piwa jako wprowadzenia do świata spontanicznej fermentacji - na pierwszy raz może lepiej zacząć z czymś dosładzanym.


7.5/10

Komentarze