Lennie Tristano: "Crosscurrents"

1972 (kompilacja utworów z roku 1949)

Najbardziej niedoceniony, najbardziej niesłusznie przegapiony jazzowy artysta wszech czasów? Tak, sądzę, że był nim Lennie Tristano, w każdym razie z grona tych muzyków, którzy nie byli aż tak przegapieni, żebym o nich w ogóle nie usłyszał. W kilku nagraniach z 1949 roku ten niewidomy pianista antycypował co najmniej trzy gatunki jazzu - post-bop z jego wymyślnymi tematami i niesztampowymi harmoniami; cool jazz w dojrzalszej formie niż zaprezentowana w tym samym roku przez Milesa Davisa, raczej w typie Billa Evansa końca następnej dekady; w końcu free jazz, po prostu free jazz - można sobie dyskutować, czy Ornette Coleman, czy Cecil Taylor, czy Sun Ra, czy może Mingus albo nawet Stan Kenton uwolnili jazz, a prawda jest taka, że to Lennie Tristano jako pierwszy nagrał free jazz, nawet jeśli to nagranie pozostało bez wpływu. Cholernie imponujące. Jeśli chodzi natomiast o samą w sobie, oderwaną od historii jakość tych nagrań, to wprawdzie nie jest gwiezdna (trzyminutowe ograniczenie i bopowo szybkie, za szybkie w tym przypadku tempa sprawiają, że nie jest tak dobrze, jak mogło być), ale bardzo wysoka, a muzyka wyjątkowa. W tych post-bopowych kawałkach (przeważających) pociągają ekwilibrystyczne melodycznie tematy, dziwaczne harmonie i bardzo dobre solówki; w Yesterdays, impresjonistycznej cool jazzowej balladzie bez dęciaków urzeka impresjonistyczny spokój, zamyślenie, klimat, który niedługo stał się jedną z esencji jazzu, a który w latach czterdziestych był jeszcze nieobecny; w dwóch ostatnich, free jazzowych utworach, imponuje nie tylko sam fakt wolnej improwizacji, ale też połączenie jej z olbrzymią elegancją, zwłaszcza w Intuition - nie jest to też przypadkowe, dzikie, eksperymentalne granie, jakiego można by się spodziewać po pierwszym free jazzie, ale efekt wielkiego skupienia i rozmyślności wszystkich muzyków, którzy swobodę zamieniają w coś spójnego i bardzo interesującego. 

Wolę Billa Evansa, wolę Wayne'a Shortera, wolę Cecila Taylora, wolę wielu innych tworzących we wspomnianych trzech gatunkach, ale muzyka Lenniego Tristano miała swój odrębny charakter, a dodawszy do tego historyczny fenomen - nie może żaden miłośnik jazzu nigdy tych siedmiu nagrań nie usłyszeć.


7.5/10

Komentarze