Lagavulin 16 Year Old
Spotkanie, na które czekałem od początku prowadzenia bloga. Lagavulin wchodzi w skład trójcy świętej z południowego wybrzeża Islay obok Laphroaiga i Ardbega. Wiele osób uznaje tę destylarnię za najlepszą w Szkocji, znaczy się na świecie.
Powstała w 1816 roku w pobliżu zrujnowanego zamku Dunyvaig z XIV wieku, gdzie urzędowali władcy Islay. Nazwa destylarni oznacza "młyn w małej dolinie". Od 1927 roku wchodzi w skład koncernu, którego dzisiejszym spadkobiercą jest Diageo.
W podstawowej ofercie jest tylko wersja 12-letnia, 16-letnia i Distiller's Edition. W polskich sklepach naziemnych dwunastki chyba po prostu nie ma, a nie chciało mi się zamawiać jej specjalnie ze sklepu internetowego, więc biorę się od razu za legendarną szesnastkę.
O barwie dość ciemnego bursztynu. Obłędny aromat, mięsisty. Dominuje w nim torfowy dym, w najpiękniejszym wydaniu, z jakim się spotkałem. Czyste drewno, palące się drewno w kominku. Morze, sól morska, wodorosty. Pomarańcze. Karmel. Leciutki pieprz. Potężny, a jednak delikatny, pieszczotliwy. Mimo wszystko zabrakło mi jakiejś półnuty, bym nazwał go doskonałym. W ustach jeszcze mocniej wybucha palącym się drewnem, jest oleista i przeładowana smakiem, również pieprzna, ale w subtelny sposób, nie pali ordynarnie. Po przełknięciu to już istna orgia smaków i aromatów. Najpierw jest bardzo słono - wodorosty, sól morska, dym znad ogniska - a stopniowo odchodzi w rejony bardzo słodkie - pomarańcze, czekoladę, karmel, migdały. I cały czas dąb, dąb, dąb. I do końca rozkoszny, morski dym. Wspaniałość, whisky zarazem bardzo złożona, bardzo dostojna i bardzo przyjemna.
To rzeczywiście najlepsza whisky, jaką piłem w życiu, ale jestem pewien, że mogłaby być jeszcze lepsza (znam na przykład taką, która trochę lepiej pachnie), więc odmówię jej doskonałości i zrobię miejsce w skali na coś jeszcze lepszego. Tak czy inaczej to jest must have dla każdego miłośnika whisky, zwłaszcza że jest dobrze dostępna. Dzieło sztuki.
9.5/10
Komentarze
Prześlij komentarz