Krzysztof Kieślowski: "Krótki film o zabijaniu"
Mroczny i pełen wrażliwości zarazem obraz życiowej tragedii, obłędu i procederu wykonania kary śmierci jako nieprzesadnie nachalne opowiedzenie się reżysera przeciwko niej. Mocne strony filmu to dopracowane, bardzo ładne zdjęcia i umiejętne zbudowanie mrocznej, przygnębiającej atmosfery - zarówno w pierwszej części, gdy w powietrzu wisi zbrodnia (Polska wygląda tu na ), jak i w drugiej, dającej sugestywny i brutalny obraz miejsca i procederu kaźni. Nastrój budowany za pomocą niemal monochromatycznej kolorystyki, chłodnej i ponurej muzyki, odpychającej wizji miejsca akcji (Polska wygląda tu na tak paskudne miejsce, jakim nie była chyba nigdy), mrocznych poczynaniach bohaterów. Co mocną stroną filmu nie jest, to scenariusz - banalny, dosłowny i z niezbyt dającą się lubić czy (nawet emocjonalnie) usprawiedliwić główną postacią, przez co swoje ideologiczne cele film spełnia tak sobie. Scena ostatniej rozmowy z adwokatem, potencjalnie kluczowa, to bardzo dużo ckliwości, a bardzo mało rzetelnej refleksji nad motywami morderstw. O miłości Kieślowski opowiedział nieporównywalnie lepiej niż o zabijaniu (nawet z aktorów dużo mniej wycisnął), ale ten film też jest warty uwagi.
6.5/10
Komentarze
Prześlij komentarz