Kraftwerk: "Die Mensch-Maschine"
Chyba najładniejsze wcielenie Kraftwerka, a już na pewno najbardziej reprezentatywne, bo najbardziej zbalansowane. Każdy z najważniejszych wyznaczników stylu zespołu jest tu obecny w dawce wymiernej, ale zarazem nie tak dużej jak bywa na innych albumach, przez co nie przysłania innych. A więc Mensch-Maschine to fuzja ekscytujących eksperymentów z elektroniką, brzmiących dziś może nie świeżo, ale też nie nieświeżo, w każdym razie pozytywnie; futurystycznej, robotycznej, komputerowej stylizacji poprzez te eksperymenty (kluczowa sprawa – ta muzyka jest dość prosta i nawet z pewnego punktu widzenia zwyczajna, ale styl, aura są wyjątkowe); subtelnego, dość powolnie kroczącego, wysmakowanego popu, który czasem ledwo daje po sobie poznać, że jest popem, a jednak stał się kamieniem węgielnym synthpopu; w końcu dekadenckich, nostalgicznych, nokturnalnych nastrojów osamotnienia w wielkim mieście współczesnego świata. Poszczególne utwory raz kładą mocniej nacisk na ten, raz na inny z wymienionych czynników – na ogół jest dość ascetycznie i tak pół- lub ćwierć-piosenkowo, ale jest tu też ostateczny hit zespołu, skrajnie popowy, ale jako taki znakomity. Koniec końców dostajemy album klimatyczny, z duszą, bardzo dopracowany, uszyty na miarę niczym jego świetna okładka. Czy jest to jakaś strasznie ambitna czy rewolucyjna muzyka – nie bardzo, natomiast jest charakterna, bardzo przyjemna i jest pozytywnym symbolem pewnych ruchów w muzyce rozrywkowej.
Słabych punktów brak, każdy utwór to mała perełka. Die Roboter z jednej strony za pomocą futurystycznego brzmienia z dużą dozą przestrzeni i swoistego punktualizmu dźwiękowego tworzy wyrazisty, dość chłodny klimat statku kosmicznego, a z drugiej ma pociągający rytm, ładne melodie i rozkoszną linię basową. W Spacelab subtelne połączenie miękkich syntezatorów i ostrego rytmu oraz dobre kontrasty harmoniczne pozwalają oddać nieco nostalgiczną, słodko-gorzką, impresjonistyczną wizję przyszłości. Metropolis poza całym arsenałem inteligentnie, subtelnie używanych elektronicznych dźwięków mamy też inteligentne użycie niejednoznacznych nastrojem melodii i niejednoznacznych przebiegów harmonicznych, co pozwala zwyczajnie oddać poprzez muzykę niepewność czy wręcz niepokój przed rozrostem technologii. Das Modell jest arcydziełem synthpopu (które powstało zanim jeszcze synthpop na dobre zaczął istnieć) nie tylko dzięki absolutnie rozkosznym melodiom, wciągającym basom, przyjemnym kontrapunktom, pociągowemu rytmowi i błyszczącemu brzmieniu, ale dzięki temu, że przy tych wszystkich przyjemnościach nie zapomniał o kropli sentymentu w nastroju. Neonlicht jest jak skrzyżowanie science-fiction z buddyzmem – to niezwykle miła futurystyczna medytacja z kojącymi partiami wokalnymi, rozwijającą się polirytmią przypominającą dźwięki pociągu i całą paletą przyjaznych, połyskliwych, narastających elektronicznych dźwięków. Utwór finalny to śmiały wybieg, bo połączenie popu z dość radykalną ascetycznością, wybieg bardzo udany, może nieco mniej od trzech poprzednich, ale crescendo w refrenie to kluczowy moment całego albumu.
Muzyka równie prosta, co subtelna - bardzo.
8.0/10
Komentarze
Prześlij komentarz