Kleczków. Szaleńcy, przestępcy i duchy marynarzy

Kleczków jest jednym ze starszych osiedli Wrocławia, przyłączonym do miasta mniej więcej w tym samym czasie, co Ołbin i Nadodrze, dla których jest jakoby nadbudową. Granice osiedla są wyznaczone z dużą prostotą - na południu Kleczków zaczyna się od pasma torów kolejowych, na północy kończy na Odrze, stanowiąc krótką, ale szeroką połać terenów. Jego przeszłość jest mocno związana z największą wrocławską rzeką - najważniejszym punktem Kleczkowa był port miejski, a jego mieszkańcami w przemożnej części robotnicy w nim zatrudnieni. Dziś znaczenie portu jest marginalne, osiedle jest dużo mniej przemysłowe niż kiedyś i powoli staje się coraz klasyczniej mieszkalne - liczbę mieszkańców, do niedawna zgromadzonych w odrapanych, zaniedbanych kamienicach, powiększają nabywcy mieszkań na nowych deweloperskich osiedlach.


Można podzielić Kleczków na trzy części: idąc od zachodu jest to rozległy teren portu miejskiego, następnie serce osiedla - obszar pomiędzy głównymi ulicami, Reymonta i Trzebnicką, gdzie mieszczą się zaniedbane kamienice, trzy bloki z wielkiej płyty, więzienie i zakład psychiatryczny; w końcu część wschodnia, częściowo zajęta przez centrum handlowe Leclerc oraz nowe osiedle Promenady Wrocławskie i biurowce, częściowo (na samym wschodnim krańcu) przez kompletnie nieokreślone, puste tereny złomiarsko-trawiasto-spustoszone, które pewnie prędzej czy później dostaną się w ręce deweloperów, by ci pociągnęli tam dalej bezpłciowe Promenady.


Co się tyczy portu miejskiego, to jest to miejsce na mapie Wrocławia wyjątkowe i chyba najbardziej na osiedlu interesujące. Mimo że tego miejsca właściwie nie ma. Gwarny, dynamiczny, zapełniony robotnikami, obsługujący wpływające i wypływające barki i statki port to całkowita przeszłość. Obecnie jest to cmentarzysko dawnej rzecznej aktywności miasta i dom dla magazynów oraz kilku drobniejszych firm - części zamienne samochodów, rowery, a nawet... kancelaria świadcząca usługi detektywistyczne (w porcie wykonuje się też do dziś czynności... portowe, ale na małą skalę, bo na większą po prostu nie ma zapotrzebowania - wystarczy spojrzeć na pustą, niezmąconą ani jedną barką Odrę). Interesujące jest oczywiście to pierwsze - interesujące, a może wręcz fascynujące estetycznie dla miłośników postindustrialnego rozpierdaku. Ja nim nie jestem, ale opuszczone, walące się ceglane budynki, zardzewiałe barki leniwie stojące na wodzie, bezczynne żurawie, zarośnięte tory kolejowe, hałdy węgla - jest to przeniesienie się do Wrocławia odmiennego i ciekawe przeżycie estetyczne. Szczególnie mocne wrażenie robi dawny magazyn portowy, zrujnowany w sposób nieomal artystyczny.





Niewiele więcej klasycznie pojmowanego piękna znajdziemy w centralnej części Kleczkowa. Jej większość zajmują ulice z kamienicami tego samego charakteru co nadodrzańskie i ołbińskie, tylko że o ile te dwa osiedla zdają się być nieco reperowane estetycznie, o tyle na Kleczkowie znalazłem jedną jedyną w miarę odnowioną kamienicę (z drugiej strony nie znalazłem aż takiej rozwałki jak w najcięższych punktach Ołbina, ale też powierzchnia dużo mniejsza). Wiele kamienic ma potencjał olbrzymi - szczególnie ulica Kraszewskiego mogłaby być po prostu piękna - ale trzeba byłoby w nie władować spore środki. Dopóki się to nie stanie, oko zawiesić można na dwóch do dziś jak najbardziej funkcjonalnych i ważnych, choć niekoniecznie pogodnych obiektach. Jednym jest wrocławski Zakład Karny nr 1 zbudowany w 1895 roku, interesująca architektonicznie (choć z wiadomych względów o ograniczonej możliwości zgłębiania tej architektury) ceglana budowla oblepiona kilkoma tabliczkami upamiętniającymi ofiary reżimu nazistowskiego i stalinowskiego, które cierpiały za tymi murami.



Drugi to szpital psychiatryczny zbudowany w roku 1888, którego frontowy gmach to ładny neogotyk, a i od strony Odry przyciąga wzrok mniejszy ceglany budynek z szerokim ostrosłupowym hełmem.



We wschodniej części miejscem godnym zobaczenia nie są bynajmniej hipermarket ani mało przyjemne, w moim odczuciu zbyt gęste jak na swoją wysokość osiedle Promenady Wrocławskie, lecz opuszczony, splądrowany elewator zbożowy nad Kanałem Miejskim - duża, imponująca bryła przydatna obecnie wyłącznie graficiarzom. Od zburzenia uratowało go wpisanie na listę zabytków.



Jest wszak na Kleczkowie miejsce, gdzie można się poczuć naprawdę przyjemnie, przynajmniej w jakimś stopniu - to ulica Pasterska, będąca w gruncie rzeczy chodnikiem dla pieszych, ciągnącym się wzdłuż grobli pomiędzy Starą Odrą a Kanałem Miejskim. Spacer między szpalerami drzew z widokiem na Elewator, mosty, Odrę i dużo przyjemniej prezentujące się od Kleczkowa wybrzeże Karłowic-Różanki jest naprawdę miłym doświadczeniem, szczególnie przy zachodzie (lub, jak się mogę póki co tylko domyślać, wschodzie) słońca. W miarę pogodny jest też odcinek ulicy Trzebnickiej dzięki drzewom i ładnej cegle siedziby Tauronu i Urzędu Skarbowego, przy czym nie oszukujmy się - raczej tylko za dnia.




Poza tym jednak Kleczków to jedno z bardziej posępnych osiedli całego Wrocławia. Już sama obecność na małym obszarze takich miejsc jak więzienie i zakład psychiatryczny przypomina o ciemnych stronach życia (dołożyć tu jeszcze można ośrodek adopcyjny, a i niejednemu przypomni o nich z pewnością Urząd Skarbowy), tym nachalniej że miejsca te wyglądają z grubsza na to czym są. Wrak Elewatora i opuszczony, zaniedbany port miejski to jedne z najbardziej doniosłych obiektów wrocławskiego vanitas, nasuwające myśli o utraconej dostatniej przeszłości i marnowanych możliwościach. Nie pomaga brak jakiejkolwiek zielonej połaci poza bezładnymi chaszczami na wschodzie i zamkniętym terenem psychiatryka. Nie pomaga brak interesującej gastronomii. Absolutnie nie do polecenia dla klasycznego przyjezdnego turysty - osiedle tylko dla dociekliwych wrocławian.

Komentarze