Kingpin: Shaman

American Amber Ale / + dzika róża, hibiskus / 4,5% / 10,5 blg / recenzja z 14.02.2016

Parę godzin temu minęły równe trzy lata, odkąd zrecenzowałem francuskiego jasnego lagera Fischer Tradition i tym samym zacząłem prowadzić bloga. Z tej okazji wrzucam... ostatnią recenzję na pewien czas - następna dopiero za jakiś miesiąc. Na rocznicę przypadł Shaman z jednego z moich ulubionych twórców piwa, Kingpina. Bardzo lekkie amerykańskie red ale z dziką różą i hibiskusem.

Opakowanie
Typowy Kingpin w szamańskiej odsłonie.
8,5/10

Barwa
Red to ono nie jest - bursztyn, co najwyżej czerwonawy - ale całkiem ładne.
3/5

Piana
Marna - bardzo nieobfita i szybko się redukuje.
1,5/5

Zapach
Piękny, intensywny aromat, w którym hibiskus i owoce dzikiej róży (ewidentne, ale nie dominujące) łączą się z klasycznymi owocowymi nutami chmielu oraz karmelową, przypalaną bazą słodową. Choć nie wygląda zbyt czerwono, to pachnie bardzo czerwono. Rewelacja.
8,5/10

Smak
W smaku jeszcze zwiększa się udział nut przypalanych, tostowych, mocno przypieczonego karmelu; chmiel i dodatki są natomiast trochę wycofane względem zapachu w palecie aromatycznej. Chmiel odbija sobie to natomiast na goryczkowym, przyjemnym finiszu. Goryczka jest dość wysoka, ale jeszcze nie w rejonach IPA. Bardzo przyjemne, świetnie zbalansowane piwo, lekkie i pełne jednocześnie. Bez fajerwerków wszak.
8/10

Tekstura
Szczyptę gazu bym dodał.
4,5/5

Jak na Kingpina to bardzo bez szału, ale tak czy inaczej - kolejne bardzo dobre piwo od tego kontraktowca. Lekkie i przyjemne, ale z charakterem. Jedyny przypał - ciężko je nazwać czerwonym ale, najzupełniej w świecie podpada pod amber ale. No, to widzimy się po przerwie.


7.0/10

Komentarze