Kingpin: Rocknrolla
Browary kontraktowe wyrastają jak grzyby po deszczu i powoli przestaję już za tym nadążać, powoli będzie już ciężko o to, by każdy nowy rzemieślnik dostał ode mnie nawet tę jedną szansę na pokazanie, co potrafi. Kingpina nie mogłem sobie jednak podarować, a to przez ciepłe przyjęcie przez innych konsumentów, a to przez urozmaicone ciekawymi dodatkami podejście do piwa, a to przez dość dobrze znaną w internetowym półświatku osobę piwowara. No, głównie to drugie. Dziś APA ze skórką pomarańczy i werbeną cytrynową.
Opakowanie
Koncepcja graficzna etykiet Kingpina może za bardzo do mnie nie trafia, ale etykieta jest niesamowicie porządnie wykonana - ktoś się wyraźnie przyłożył do projektu i wykonania. Goły kapsel oczywiście trzeba jeszcze wybaczyć, mamy za to polecaną temperaturę serwowania, krótki opis i dokładny skład, który zawsze winduje ocenę w górę.
8,5/10
Barwa
Ładna, jasnobursztynowa barwa i mocne zmętnienie tworzą udaną parę - nie wygląda nadzwyczajnie, ale ładnie, przyjemnie dla oka.
3,5/5
Piana
O dobrej, choć nieprzesadzonej obfitości, za to o nieziemskiej gęstości - jest też bardzo trwała i obficie oblepia szkło.
4,5/5
Zapach
Rewelacyjny, chmielowy, z ukierunkowaniem na różnej maści egzotyczne owoce, na czele których ewidentnie stoją liczi i grejpfrut - poza tym ananas, mango i inne cytrusy; wspaniały aromat, wyrazisty i orzeźwiający, genialny.
10/10
Smak
W smaku w dalszym ciągu doznajemy tej owocowej plejady, a do tego dochodzi spora jak na styl, ale bardzo apetyczna, cytrusowa, grejpfrutowa goryczka; piękny, chmielowy finisz, na którym owoce robią trochę miejsca akcentom ziołowo-trawiastym - wspaniałe piwo, jeśli miałbym się do czegoś przyczepić, to do nadmiernej goryczki w kontekście stylu.
9/10
Tekstura
Jak się skupi na teksturze, to okazuje się, że wysycenie jest dość niskie i normalnie byłoby za niskie, ale tutaj jakimś sposobem musiałem się dopiero skupić na teksturze, żeby to zauważyć.
4,5/5
Cudowne piwo, jeden z najpiękniejszych aromatów amerykańskiego chmielu, z jakim się w życiu spotkałem. Przypomniało mi się trochę inne APA, Dead Pony Club z BrewDoga, które do dziś miało w swoim stylu najwyższą ocenę. Trochę mniejsze nachmielenie na goryczkę albo lepszy balans słodowy i mogłoby być naprawdę genialnie. Szkoda, ale na pewno spróbuję jeszcze wiele piw z Kingpina. Warto dodać, że dodatków nie wyczułem, ale może swoje zrobiły.
8.5/10
Komentarze
Prześlij komentarz