Kingpin: Phantom

White IPA / + liście limonki kaffir / 6,5% / 15,5 blg / recenzja z 27.12.2015

Świetny kontraktowiec Kingpin - jeden z nielicznych, od których biorę wszystko - zagościł w ciągu ostatniego pół roku na blogu tylko raz jedyny, tymczasem uwarzył trzy nowe piwa i narobił mi zaległości. Na początek daję szansę Phantomowi, białemu IPA, które poza witbierowymi dodatkami zostało jeszcze wzbogacone liśćmi limonki kaffir (jak twierdzi wikipedia, to potoczna nazwa rośliny zwanej papedą). Zobaczymy, jak wypadnie w starciu ze znakomitym Białym IPA z Artezana, które niedawno piłem.

Opakowanie
Standardowa, profesjonalna etykieta, nawiązująca do tytułowego bohatera jednego z najsłynniejszych horrorów kina niemego (i kilku następnych ekranizacji, jak i powieści poprzedzającej wszystkie). Miałem nawet okazję go obejrzeć - postarzał się mocno nawet jak na 1925 rok produkcji, ale warto się zapoznać, obraz z wielkim rozmachem.
8,5/10

Barwa
Złote, lekko zmętnione, trochę niemrawe i w sumie trochę ciemne jak na white IPA, ale w porządku.
3/5

Piana
Średnio obfita, dość gęsta, bardzo trwała.
3,5/5

Zapach
Naprawdę nie z tego świata - niespotykana fuzja owoców, kwiatów, chmielu; limonki, liczi, białe winogrona (bardzo duży udział), granaty, słodkie maliny, pomarańcze, róże (!). Nie wiem, czy to zasługa chmielu, czy dodatków (najpewniej połączenia obu), tak czy inaczej to niebiański, intensywny aromat, choć po parunastu minutach troszeczkę traci.
9,5/10

Smak
Pozostaje ta nieprawdopodobna kompozycja z zapachu, wkracza natomiast również mocna żywica i twarda, ale krótka, bardzo szlachetna goryczka, może umiarkowana jak na styl, ale mnie zadowalająca. Dobra podbudowa słodowa, genialny finisz, na którym wyraziście powracają winogrona i róże. Pyszne piwo, niezwykle rześkie i pijalne, cudowne.
9,5/10

Tekstura
Doskonałe, stonowane wysycenie, a w dodatku gładkość.
5/5

Tylko mniej więcej co trzecie piwo piję polskie, więc może nie powinienem takich rzeczy mówić, no ale jak dla mnie - polskie piwo roku, o ile jeszcze przez te ostatnie dni mnie coś nie zaskoczy. Akurat dodatki witbierowe były najmniej wyczuwalne, może tylko skórka pomarańczowa, ale nieznacznie, natomiast wierzę, że dołożyły się jakoś do kompozycji. Liście limonki natomiast chyba poprowadziły to piwo do sukcesu. Było to sto osiemnaste India Pale Ale, które zrecenzowałem i zajęło w tej kategorii miejsce dwunaste, co chyba mówi wszystko. Gdyby uznać je za AIPA, wylądowałoby na czwartej pozycji. Jaram się Kingpinem jak Pintą i AleBrowarem w 2013.


9.0/10

Komentarze