Kingpin: Headbanger

Imperial IPA / 8,6% / 19,1 blg / recenzja z 25.06.2016

Kingpin póki co stroni raczej od gatunków potężnych, imperialnych, bardzo mocnych i tak dalej. Był sobie Turbo Geezer, który jakiś niebotycznie mocny też nie był, i tyle, aż w końcu nadszedł Headbanger. Musiało sporo czasu minąć, byśmy się doczekali imperialnego IPA z tego zacnego browaru kontraktowego, a czy warto było czekać? Mam nadzieję, że tak, bo nie piłem jasnego IIPA od pięciu miesięcy. Jest to pierwsze piwo Kingpina, które powstało wyłącznie z czterech podstawowych składników piwowarskich. Jedyny "dodatek" stanowi "Tester Gier", czyli współpraca z młodym zespołem metalowym o takiej właśnie nazwie, z którego dorobkiem instynktownie pozwolę sobie się nie zapoznawać.

Opakowanie
Chyba najmniej udana etykieta Kingpina. Niby taka jak wszystkie, a jednak słabsza. Może nie moje klimaty.
8/10

Barwa
Ciemne złoto, z którego bardzo mocne zmętnienie uczyniło piękny, jednolity bursztyn. Idealnie.
5/5

Piana
Obfitość, gęstość i lacing na najwyższym poziomie, trwałość prawie na najwyższym.
4,5/5

Zapach
Słodki aromat skondensowanego, owocowego chmielu (owoce tropikalne, ale nie cytrusy) z akcentem przyprawowym, który niestety bardzo szybko zostaje w pewnej części przykryty przez wadę stojącą niedaleko od DMS-u. Szkoda, bo strona chmielowa jest bardzo przekonująca, wręcz świetna, a ostatecznie kończy jako słaby zapach.
4/10

Smak
Słodycz idzie precz, zostaje tylko ostra przyprawowość i szorstka goryczka bez poważniejszej kontry słodowej. To nie jest dobry kierunek, w zapachu było dużo ładniej, tu za to nie ma już wady. Trawiaste, dość nieokrzesane, ale w porządku. Odczucie goryczki jest całkiem przyjemne, jej szorstkość jest pozytywna, a przyprawowy charakter wyrazisty, ale brakuje jakiejś różnorodności - owoców, kontry słodowej, żywicy, czegoś. Jest zbyt surowe. Ostatecznie pozytywne, ale tylko solidne - a jak na potencjał, jaki daje wybór stylu IIPA, to po prostu kiepskie.
6/10

Tekstura
Dobra, choć niemałe wysycenie i niemała gęstość dają trochę za ciężkie odczucie.
3,5/5

Pierwsze piwo Kingpina bez dodatków, pierwsze nieudane. Ono nie jest złe nawet mimo sporej wady i surowości, ale jak na wymagania kraftowe, jak na styl i jak na dotychczasowy, fenomenalny poziom Kingpina to jest porażka piwowara. Cóż, nikt nie wygrywa zawsze. No może niektórzy Belgowie, ale też nieliczni. Jedno piwo, nawet dużo słabsze, nie jest w stanie mnie zrazić do Kingpina.


5.0/10

Komentarze